• Kurs online: Jak wykorzystać smartfon do produkcji filmów edukacyjnych
Piotr MaczugaPiotr MaczugaPiotr MaczugaPiotr Maczuga
  • O mnie
  • Współpraca
    • Produkcja
      • Webinary
    • Wdrożenia
    • Warsztaty
  • Projekty
    • Studio Digital Knowledge
    • Surferzy Wiedzy
    • Maczugą przez Web
  • Blog
    • edukacja
    • e-learning
    • marketing
    • podcasty
    • prawo autorskie
    • technologia
    • uczenie dorosłych
    • wideo
    • wordpress
    • youtube
  • Kontakt
  • Strona główna
  • Blog
  • Poradnik
  • Co musi wiedzieć każdy freelancer o prawie autorskim

Co musi wiedzieć każdy freelancer o prawie autorskim

Opublikowane przez Piotr Maczuga o 27/02/2017
Kategorie
  • Poradnik
Tagi
  • o prawie autorskim
  • prawa osobiste
  • prawo autorskie
  • własność intelektualna
O prawie autorskim Piotr Maczuga

Wydawać by się mogło, że o prawie autorskim już dużo powiedziałem, również przy okazji kanału Prawo autorskie w 3 minuty, ale gdy skupiamy się na polach eksploatacji, licencjach, okresach ochrony i kwotach, to zapominamy często, że twórca posiada też silny arsenał w postaci praw osobistych, które go chronią. To gwarantuje mu kilka przywilejów, które mogą być dla ważne, ale dla zamawiającego utwór mogą z kolei okazać się prawdziwym przekleństwem.

Zasadniczo, jeśli nie rozstrzygnie się poniższych kwestii na poziomie umowy, to interpretacja ich będzie prawie zawsze na korzyść autora. Z drugiej strony: jeśli twórca nie zna swoich praw, to nawet mu do głowy nie przyjdzie jakim arsenałem środków dysponuje. Co więc możesz, autorze?

Twoja praca może być wykorzystana tylko zgodnie z twoją intencją!

Utwór nie może być wykorzystywany wbrew intencji jego twórcy, a więc nie może być tak, że zamawiamy dany utwór, a później wykorzystujemy go zupełnie na opak. Twórca w takim wypadku może słusznie interweniować. Rozpowszechnianie dzieła powinno być wstrzymane, a ty nie musisz zwracać klientowi ani złotówki – i to jest najważniesze. Ma to znaczenie szczególnie w przypadku twórczości, która może mieć kontekst ideologiczny. Nie będę się zagłębiał w ten problem, ale zapamiętać należy, że klient mówiący: „Zapłaciłem, więc mogę z tym robić, co chcę” – mówi nieprawdę i pewnie nawet nie zdaje sobie z tego sprawy.

Możesz skorzystać z prawa do nadzoru autorskiego i jako twórca dbać o swoje dzieło!

Autorowi za nadzór należy się stosowne wynagrodzenie, co ma szczególne uzasadnienie w przypadku dzieł plastycznych. Wyobraźmy sobie że parafia w mieście Y zamawia standardowe dzieło XXI wieku: pomnik Papieża Polaka. Płaci autorowi ustaloną z góry sumę, odbiera dzieło. Po dwóch latach autor wraca, dokonuje kontroli, przekazuje proboszczowi uwagi i wskazówki konserwatorskie na piśmie, po czym wystawia fakturę. Jeśli kwota na fakturze nie będzie absurdalnie zawyżona, to proboszczowi pozostanie jedynie zapłacić.

Większość autorów rezygnuje z tego przywileju (lub raczej zamawiający umieszczają w umowie odpowiedni punkt), jednak jeśli akurat, drogi twórco, masz na pieńku ze swoim klientem i nie zależy ci na relacjach z nim, to droga do ciekawej zemsty pozostaje otwarta. W każdym razie warto pamiętać, że istnieje coś takiego, jak nadzór autorski. W dobrze opracowanych umowach zawsze jest zapis, że twórca (wykonawca) zrzeka się prawa do nadzoru, właśnie po to, aby zabezpieczyć się przed sytuacją konfliktową. Jeśłi więc zastanawiałeś się kiedyś o co chodzi z tym nadzorem, to właśnie o to.

Twórca ma również prawo do oznaczenia egzemplarzy utworu swoim imieniem i nazwiskiem oraz do decydowania o jego pierwszym udostępnieniu. Zdarza się jednak często, że na warunkach określonych w umowie, twórca zrzeka się wykonywania  tych praw.

Możesz łatwo zabezpieczyć się przed kradzieżą autorstwa, jeśli tylko posiadasz dostęp do internetu!

Praktycznie najlepszym sposobem na zabezpieczenie dowodu ustalenia utworu jest pozostawienie widocznego „śladu” jego twórczości. Dotyczy to sytuacji, gdy twórca zmuszony jest udowadniać, że to on jest autorem. W czasach plagiatów to wcale nie jest aż tak absurdalna wizja. Sam kilka razy spotkałem się z tym, że grafik-freelancer pokłócił się z klientem i musiał udowadniać, że to on stworzył identyfikację wizualną do produktu. I często nie jest to takie proste, szczególnie gdy klient to duża firma i skomplikowanych procedurach lub mała o skomplikowanej etyce.

Dawniej, w czasach przedinternetowych, zdarzało się, że twórcy scenariuszy jeden egzemplarz swojej pracy wysyłali sami do siebie listem poleconym do dobrze zalakowanej kopercie. Po co? Gdyby na etapie późniejszym ktoś postanowił zanadto zainspirować się scenariuszem, pokrzywdzony twórca przedstawiał w sądzie zalakowaną kopertę z oryginałem i stemplem pocztowym z datą wysyłki. W ten sposób miał tani, ale całkiem skuteczny dowód na to, kto pierwszy stworzył dane dzieło. Oczywiście wysyłkę należało wykonać zanim utwór został rozpowszechniony choćby wśród najbliższych znajomych.

W czasach internetu pomocą służą nam już same pliki w których przechowywane są treści, które tworzymy. Jeśli więc istnieje prawdopodobieństwo, że nasza twórczość może zostać wykorzystana bez naszej wiedzy, warto zawsze zachowywać oryginale pliki, a także poszczególne wersje dokumentów, jeśli pracujemy na wielu.

Warto też wiedzieć, że ustalenie utworu nie musi się wiązać z jego upublicznieniem, choć często za fakt ustalenia uznaje się sytuację, w której z utworem zapoznały się inne osoby niż autor. Przykładem ustalenia bez udziału świadków jest choćby sytuacja, gdy autor umieszcza swój utwór w postaci pliku na serwerze. Choć serwer nie ma osobowości, to w razie problemów bez trudu można udowodnić zarówno czas jak i treść umieszczonego pliku. Spełnia to więc warunki ustalenia.

I inna sytuacja: utwór może być ustalony pomimo, że nie ma określonego na początku procesu nośnika (czy formy). Wyobraźmy sobie przypadek konkursu dla raperów podczas którego każdy artysta na poczekaniu tworzy swoje rymy. W momencie, gdy podchodzi do mikrofonu utworu jeszcze nie ma (jest zalążek w jego głowie). Utwór więc ustala się bezpośrednio w momencie jego powstawania i wyrażania. Idealnie, jeśli taki konkurs jest rejestrowany. W innym wypadku twórca może liczyć jedynie na zawodną pamięć nie zawsze obiektywnych świadków.

Te dwa przykłady pokazują, że ustalenie – generalny warunek ochrony każdego utworu, opiera się o zdrowy rozsądek i (czasem) pomysłowość. Kto to zrozumie, nie będzie musiał sięgać do ustawy.

Jeśli jesteś współautorem większego dzieła, to powinieneś zawczasu przedyskutować szczegóły!

Sprawy związane z wieloma twórcami tego samego utworu reguluje artykuł 9 ustawy:

(1) Współtwórcom przysługuje prawo autorskie wspólnie. Domniemywa się, że wielkości udziałów są równe. Każdy ze współtwórców może żądać określenia wielkości udziałów przez sąd, na podstawie wkładów pracy twórczej.

(2) Każdy ze współtwórców może wykonywać prawo autorskie do swojej części utworu mającej samodzielne znaczenie, bez uszczerbku dla praw pozostałych współtwórców.

(3) Do wykonywania prawa autorskiego do całości utworu potrzebna jest zgoda wszystkich współtwórców. W przypadku braku takiej zgody każdy ze współtwórców może żądać rozstrzygnięcia przez sąd, który orzeka  uwzględniając interesy  wszystkich współtwórców.

(4) Każdy ze współtwórców może dochodzić roszczeń z tytułu naruszenia prawa autorskiego do całości utworu. Uzyskane świadczenie przypada wszystkim współtwórcom, stosownie do wielkości ich udziałów.

(5) Do autorskich praw majątkowych przysługujących współtwórcom stosuje się odpowiednio przepisy Kodeksu cywilnego o współwłasności w częściach ułamkowych.

art. 9 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych

Z zapisów tych wynika pięć jasnych faktów, które powinny stać się kanonem każdego twórcy:


PO PIERWSZE
Współautorzy mają wspólne i proporcjonalne prawa majątkowe. Jeśli więc zakładamy, że czyiś wkład będzie większy i bardziej znaczący, zaznaczmy to w umowie. W innym przypadku zyski będą dzielone po równo bez względu na stan faktyczny. Sytuację tę można ostatecznie rozstrzygnąć przed sądem.

PO DRUGIE
Każdy może samodzielnie korzystać ze swojej części, ale bardzo często może to być uznane za szkodę dla całości utworu. Np. antologia opowiadań sci-fi wydaje się być zbiorem niezależnych utworów i teoretycznie każdy z autorów może wydać własne opowiadania niezależnie czy opublikować je w innej antologii. Tyle tylko, że w takim wypadku dodatkowe rozpowszechnianie poszczególnych utworów składających się na całość może wpłynąć wyniki sprzedaży naszego zbioru opowiadań. Warto te kwestie wyjaśnić na początku.

PO TRZECIE
Autor, który chce korzystać z całości utworu musi posiadać zgodę wszystkich współtwórców. Może się bowiem okazać (i często się okazuje), że autor wcielając się w rolę wydawcy staje się konkurencyjny dla pozostałych autorów. I znowu: albo precyzyjnie określimy to w umowie, albo czeka nas sąd.

PO CZWARTE
Jeżeli któryś ze współtwórców zauważy naruszenia prawa do korzystania z utworu (np. przypadki piractwa) może samodzielnie działać w tej sprawie, np. poprzez uzyskanie odszkodowania. Odszkodowanie takie należy się w odpowiednich proporcjach również pozostałym twórcom, nawet jeśli wcześniej nie kiwnęli palcem w tej sprawie.

PO PIĄTE
Jeśli dojdzie do sporu między autorami o ustalenie własności i proporcji podziału zysków, to sąd sięgnie po kodeks cywilny – tam więc należy szukać pomocy, jeśli zapisy ustawy nie będą wystarczające.

Za twoją pracę należy ci się wynagrodzenie, chyba że się wcześniej go zrzekłeś!

Ten akapit powinni przeczytać nie tyle twórcy, co zamawiający utwory. Nieświadomość może bowiem sporo kosztować:

(1) Jeżeli z umowy nie wynika, że przeniesienie autorskich praw majątkowych lub udzielenie licencji nastąpiło nieodpłatnie, twórcy przysługuje prawo do wynagrodzenia.

(2) Jeżeli w umowie nie określono wysokości wynagrodzenia autorskiego, wysokość wynagrodzenia określa się z uwzględnieniem zakresu udzielonego prawa oraz korzyści wynikających z korzystania z utworu.

art. 43 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych

W razie rażącej dysproporcji między wynagrodzeniem twórcy a korzyściami nabywcy autorskich praw majątkowych lub licencjobiorcy, twórca może żądać stosownego podwyższenia wynagrodzenia przez sąd.

art. 44 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych

Widać więc wyraźnie, że interesy obu stron powinny być zabezpieczone zawczasu. Jeżeli stronie silniejszej (a nią zazwyczaj jest klient), wydaje się, że lepiej czegoś w umowie nie napisać, to można się bardzo rozczarować, ale – tu sedno tego tekstu – twórca musi znać swoje prawa! Choćby prawo do zapłaty właśnie. Podsumowując: jeśli umowa nie zakłada tego, że rezygnujesz z zapłaty, a jedynie „milczy” na ten temat, to niejako „z urzędu” należy ci się wynagrodzenie. Chytry traci dwa razy.

Pracując na etacie również możesz być twórcą w rozumieniu prawa autorskiego!

Nie zdziwię się, jeśli parę osób podczas lektury tego tekstu doznało dziwnego poczucia niesprawiedliwości. Jeśli zamiast freelansu pracujesz na etacie, również tworzysz utwory w rozumieniu prawa autorskiego! Mało tego, twórcy przecież należy się wynagrodzenie. Jeśli w twojej umowie o pracę nie ma ani słowa o prawach autorskich i wynagrodzeniu za twórczość w pracy, to niestety, muszę cię zmartwić. Utwory, które wykonujesz w ramach świadczenia pracy, nawet jeśli bezpośrednio z umowy one nie wynikają, stają się automatycznie własnością pracodawcy.

Analogicznie: ja, tworząc szkolenie wideo, jestem jego autorem, ale prawa do rozporządzania nim automatycznie przechodzą na mojego pracodawcę. Mimo, że nie mam w swojej umowie dosłownie wyrażonego obowiązku tworzenia szkoleń. Wystarczy jedynie, że jestem odpowiedzialny za tworzenie wiedzy w mojej organizacji. Gdybym jednak był zatrudniony na fikcyjnej umowie, a w rzeczywistości wykonywał znacznie szerszy zakres obowiązków, to byłaby dla mnie furtka, a dla mojego pracodawcy – potencjalny problem.

Utwory stworzone „po pracy” nie należą do pracodawcy nawet, jeśli byłyby tematycznie związane z zakresem obowiązków służbowych autora. Oczywiście zakładając, że pozwalają na to zapisy umowy o pracę i pracodawca godzi się na konkurencyjną działalność.

Tak więc na zakończenie ważna uwaga: spisanie umowy to doskonałe zabezpieczenie dla twórcy i mimo, że często brak umowy otwiera mu dodatkowe możliwości, to jednak lepiej mieć zabezpieczenie na papierze, niż potencjalne szanse w teorii. Czasem umowy są wręcz niezbędne. Włos mi się jeży na głowie, gdy słyszę, co czasem opowiadają moi znajomi. Umowy na zaniżone kwoty i z fikcyjnym przedmiotem zamówienia to w niektórych firmach standard, który pozwala zaoszczędzić parę groszy. Tyle, że w przypadku konfliktu z autorem zamawiający jest w trudnej sytuacji, bo twórca może się obrazić i narobić dużo problemów. O ile udzielenie licencji nie wymaga umowy pisemnej, tak już przekazanie praw autorskich już tak. Tak więc wszelkie logotypy, strony internetowe (jeśli spełniają wymogi byc utworem w rozumieniu ustawy) i inne dzieła często zamawiane od znajomego, „na gębę” i przy okazji mogą wcale nie należeć do klienta, jeśli nie ma na to pisemnego potwierdzenia w formie umowy. Rozumiem więc, że czasem spisanie umowy jest trudne lub przesuwane w czasie w nieskończoność. Niemniej jednak ustalenia na mailu też mogą mieć wartość dowodową, szczególnie dla twórcy, gdyby przyszło mu udowadniać prawo do stosownego wynagrodzenia.

Prawdziwa historia: jedna ze spółek dużego państwowego holdingu zamawia u niezależnej producentki film promocyjny. Dysponują budżetem kilkunastu tysięcy złotych, ale są w stanie podpisać umowię jedynie na pięćset (!). Resztę „rozliczą jakoś inaczej”. Producentka zaczyna pracę, inwestuje połowę budżetu z własnej kieszeni, po czym zaczynają się problemy – klientowi nic się nie podoba. Proces produkcji się przeciąga, wszyscy są niezadowoleni i zmęczeni, po czym klient płaci zakontraktowane pięćset złotych netto. Producentka zostaje z długiem ponad 8 tysięcy.

Jeśli więc trafisz kiedyś na ten tekst i masz wątpliwości co do sytuacji, w której się znalazłeś – wejdź w zakładkę Kontakt i napisz do mnie. Chętnie pomogę.

Piotr Maczuga
Piotr Maczuga
Od ponad 10 lat zajmuję się zawodowo prowadzeniem projektów w zakresie nowoczesnych multimediów w biznesie, edukacji i rozrywce. Na co dzień realizuję projekty biznesowe dla Fundacji Digital Knowledge Observatory w wyjątkowym miejscu – Digital Knowledge Village. W ramach działalności parazawodowej piszę, nagrywam, szkolę i występuję publicznie.

Powiązane wpisy

praktyczne podejście do planowania kursu online

praktyczne podejście do planowania kursu online

11/01/2021

Uproszczona do bólu taksonomia Blooma – praktyczne podejście do planowania kursu online


Czytaj dalej
Kurs online

Kurs online

03/01/2021

Czy własny kurs online w dobie pandemii to dobry pomysł?


Czytaj dalej
PowerPoint
28/12/2020

2 pro-tipy o wykorzystywaniu slajdów PowerPoint w filmach


Czytaj dalej

1 Comment

  1. Stomatolog Tomaszów pisze:
    07/05/2019 o 19:01

    Świetny artykuł ! Warto znać prawa autorskie szczególnie w dzisiejszych czasach kiedy wszystko bez prawie żadnych ograniczeń można pobrać z internetu.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Szukaj:

Nasz podcast:

Najnowsze:

  • praktyczne podejście do planowania kursu online1
    Uproszczona do bólu taksonomia Blooma – praktyczne podejście do planowania kursu online
    11/01/2021
  • Kurs online0
    Czy własny kurs online w dobie pandemii to dobry pomysł?
    03/01/2021
  • PowerPoint4
    2 pro-tipy o wykorzystywaniu slajdów PowerPoint w filmach
    28/12/2020
  • 5 x Prawo autorskie0
    5 x prawo autorskie – rzeczy, które musisz wiedzieć
    21/12/2020
  • Projektowanie i tworzenie zdalnej usługi rozwojowej0
    Projektowanie i tworzenie zdalnej usługi rozwojowej
    09/10/2020
  • Piotr Piasecki Kryzys na rynku szkoleniowym0
    Czego nas uczy kryzys o rynku szkoleniowym – rozmowa z Piotrem Piaseckim
    29/06/2020
  • Jak dobrze streamowac0
    Jak dobrze streamować? Z Wojtkiem Benicewiczem rozmawiamy o błędach realizacji transmisji online
    22/06/2020

Często poruszane:

  • prawo autorskie
  • wideo
  • YouTube
  • andragogika
  • Camtasia
  • Camtasia Studio
  • Jak montować wideo
  • jak uczyć dorosłych
  • uczenie dorosłych
  • WordPress
  • Edukacja dorosłych
  • błędy
  • montaż wideo
  • darmowy program do montażu
  • Livestream
  • motywacja
  • Jak zrobić kurs
  • smartfon
  • Kursy online
  • kurs online
  • webinar
  • AI
  • webinary
  • Polska Izba Firm Szkoleniowych
© 2021 Piotr Maczuga
Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. dowiedz się więcej.