Greenbox, greenscreen, chroma key – różnie nazywa się to rozwiązanie, ale w rezultacie chodzi o to, aby w procesie produkcji lub postprodukcji materiału wideo móc łatwo manipulować tłem, podkładając w miejsce jednolitego koloru, dowolne inne elementy graficzne, filmowe czy animowane. Choć w mediach głównego nurtu, przede wszystkim w telewizji, greenbox uznaje się już za rzecz nieco passe, tak dla wielu twórców i producentów treści, zarówno rozrywkowych jak i edukacyjnych, jest to najszybsze i najtańsze rozwiązanie na ekspresową zmianę scenografii w swoim studio. Po prostu, na etapie montażu lub już podczas samej realizacji nagrania/transmisji, mogą oni wstawić za plecami osób występujących dowolne tło. W tym poradniku skupimy się na rozwiązaniach budżetowych, ale to nie znaczy, że byle jakich. Postaram się podpowiedzieć jak rozsądnie wydać pieniądze, aby zbudować greenbox i w których miejscach warto oszczędzać, a gdzie nie ma to sensu.
Nie trudno zauważyć, że najprostsze rozwiązanie, które przychodzi do głowy to zwykła ściana pomalowana na zielono. I w wielu miejscach to rzeczywiście najlepsze, co możemy zrobić. Można więc pomalować ścianę na zielono lub kupić odpowiednie rozwijane tło fotograficzne (bez problemu znajdziemy takie przystosowane właśnie do kluczowania, a więc do studia typu greenbox). Jest to o tyle dobre rozwiązanie, że rozwijane tło zawsze możemy zwinąć, nie musimy więc poświęcać całej jednej ściany tylko i wyłącznie na chroma key. Minusem są rozmiary teł fotograficznych. Do szerokości około 270 cm możemy się jeszcze jako tako wyrobić przy skromnych budżetach, ale większe tła są dużo droższe, dodatkowo wymagają lepszego osprzętu. Takie tło waży więcej, wymaga więc solidniejszej rury na którą jest nawijane, ponieważ standardowa kartonowa rura (podobna do tej na którą nawija się popularną folię stretch) zacznie się odkształcać. No i sam system tła zabierze nam około 20 cm z wysokości, co może być problemem w niższych pomieszczeniach, szczególnie gdy chcemy nagrywać na stojąco. Warto wszystko zawczasu przeliczyć.
Mniejszy problem mamy z malowaniem, ponieważ to jest czynność w miarę łatwa do wykonania nawet dla osoby niewprawionej w boju i w zasadzie to można zrobić to samemu nawet, gdy nigdy wcześniej nie miało się wałka czy pędzla w rękach. W przypadku ściany nie ogranicza nas aż tak bardzo szerokość, jeśli tylko sama ściana nie jest za mała, aby na niej skutecznie zbudować greenbox.
Tego typu rozwiązania nadają się do nagrywania jednej, maksymalnie dwóch osób. Ich podstawowa wada polega na tym, że zielona jest tylko jedna płaszczyzna za plecami aktorów, a tym samym utrudnione jest nagrywanie wywiadów, gdzie osoby powinny siedzieć nieco zwrócone do siebie. W przypadków dwóch rozmówców to jeszcze nie jest wielki problem, ale i tak zazwyczaj kamery nie są ustawione idealnie na wprost nich (a przynajmniej nie powinny być). W przypadku realizacji na trzy kamery (co w dobie coraz tańszych aparatów bezlusterkowych czy coraz lepiej nagrywających telefonów nie jest już abstrakcją nawet przy minimalnych budżetach), trzeba je trochę rozstawić. Tak ustawione kamery będą z lepiej dobranego kąta pokazywać rozmówców, ale jednocześnie potrzebna jest tutaj naprawdę duża ściana. A czym większa ściana, tym bardziej prawdopodobne, że zaczniemy kadrować też podłogę.
Problem miejsca ujawnia się w przypadku chęci dołączenia do nagrania drugiej i trzeciej kamery, przy jednoczesnym zachowaniu zasad kompozycji.
W tym przypadku trudno o dobre budżetowe rozwiązanie. Albo łamiemy podstawowe zasady kompozycji kadru podczas filmowania rozmów/wywiadów i mieścimy się na małej ścianie, albo musimy wymyślić coś lepszego i niestety droższego.
Takim rozwiązaniem jest profilowanie ścian i podłogi za pomocą odpowiednio ukształtowanych płyt kartonowo-gipsowych (w bardzo dużym uproszczeniu). Możemy zatem pomalować nie tylko jedną ścianę, ale trzy, a do tego również podłogę. Jeśli łącznia ścian i podłogi wykonamy za pomocą łuków, to dla kamery będą niezauważalne. Optycznie więc zyskamy naprawdę wiele. Tak to wygląda na przykładzie mojego studio:
Zielone ściany i podłoga, a do tego umiejętnie wykonane łączenia sprawiają, że z niewielkiej przestrzeni robi się ogromne wirtualne studio.
Jak można zobaczyć na powyższym zdjęciu, kamery są rozstawione pod różnym kątem, co pozwala pokazać zarówno prowadzącą wywiad, jaki jej gościa w sposób poprawny i optymalny. Gdybyśmy pomalowali na zielono tylko jedną ścianę, nie byłoby to możliwe. Same łuki wykonane są z odpowiednio naciętych i wyprofilowanych płyt gk, opartych na odpowiedniej konstrukcji z drewna. Mimo upływu prawie 5 lat konstrukcja się trzyma, płyty czy elementy gipsowe nie pękają. Myślę, że spece do wykańczania łazienek czy kuchni często podejmują dużo bardziej skomplikowane z zadania w zwykłych mieszkaniach czy domach. Wiem, że łatwo takiego specjalistę wystraszyć, gdy dowie się co ma do zrobienia, ale jeśli tylko zastanowi się nad tematem na spokojnie, to okazuje się, że nie jest to technologia kosmiczna. Tutaj jednak potrzeba jest duża wprawa i nie polecam takich prac wykonywać samodzielnie, jeśli nie ma się doświadczenia.
W tym przypadku odpowiednio wykonane łuki pozwalają w rezultacie zaoszczędzić sporo miejsca. Gdyby nie łuki ściana musiałaby być duuuużo szersza.
Mało kto może sobie jednak pozwolić na tak poważne prace w przestrzeni 50 metrów kwadratowych. Rozwiązaniem pośrednim, bez użycia farby, jest wykorzystanie systemu z płachtą naciągniętą na aluminiowy stelaż z odpowiednio ukształtowanych rur. Takie systemy są zazwyczaj wykorzystywane do budowy ścianek reklamowych wykorzystywanych na różnych targach i konferencjach. W Polsce jest kilka firm, które się w tym specjalizują, a same rozwiązania są bardzo proste w użyciu. Taką ściankę składa się dosłownie w 10 minut, a nie jest do tego potrzebna nawet instrukcja. Główna zaleta to fakt, że nie ingerujemy w samą ścianę czy podłogę, co ma znaczenie w miejscach w których nie możemy sobie pozwolić na przeróbki. Minusem jest sama konstrukcja – aby materiał dobrze napinał się na konstrukcji, łuki powinny mieć w miarę niewielki promień. W innym przypadku materiał może się marszczyć właśnie na załamaniach i łukach. Często jest tak, że aby dobrze wykorzystać miejsce, trzeba zamówić projekt w firmie, wszystko odpowiednio zaplanować, a taka konstrukcja może kosztować nawet kilka tysięcy. I mam tutaj na myśli bardziej 10, niż 5. Oto przykład takiego rozwiązania:
Ścianka jest bardzo lekka i wygodna w obsłudze, a przede wszystkim – nie ingerujemy w samo pomieszczenie.
Ścianka ma jeszcze o tyle sens, że możemy łatwo zmieniać sam materiał, który jest na niej napięty. Jeśli chcemy zmienić kolor czy wykorzystać jakiś konkretny wydruk tła, to ogranicza nas tylko wyobraźnia i budżet.
Jeśli jednak zdecydujemy się na malowanie, to przed nami ważna decyzja: jaką farbę wybrać? Na rynku jest przeznaczona do tego celu farba amerykańskiej firmy Rosco. Ja sam malowałem zazwyczaj kolorem oznaczonym jako Rosco 57111 (w Polsce do kupienia od ręki chyba tylko w Teatrum). Jej główny mankament to cena. Jeden galon (3,79 l) to koszt około 600 zł. Dlatego też wielu twórców, szczególnie na YouTube, upodobało sobie zwykłą farbę firmy Dekoral o nazwie „tweedowa zieleń”. Jest ona dużo tańsza (około 100 zł za puszkę 2,5 l), ale też trudna do spotkania w marketach budowlanych. Na szczęście w internecie można ją kupić bez problemu. Czy warto zatem płacić za profesjonalną farbę, skoro pod ręką mamy tańszy zamiennik?
Powiem tak: używam i używałem obu. Biorąc pod uwagę jakość oprogramowania do kluczowania obrazu, dziś nie ma to już takiego znaczenia. Porządnie zrobiony greenbox, pomalowany Dekoralem będzie działał tak samo sprawnie, jak ten pokryty Rosco. Znaczenie ma choćby dobrze dobrane oświetlenie, ustawienie parametrów kamery czy nawet umiejscowienie postaci tak, aby nie rzucały cienia na ścianę. Obiektywnie rzecz ujmując, Rosco jest farbą dużą lepszą, co można łatwo udowodnić za pomocą urządzeń pomiarowych, ale efekt tej „lepszości” nie będzie widoczny. Dekoral jest za to dużo mniej trwałą farbą, jeśli chcielibyśmy pokryć nią również podłogę. Jest też bardziej jaskrawa, co w praktyce sprawia że jej blask bardziej rzutuje na skórę czy ubranie jeśli stanie się zbyt blisko ściany. Realnie jest więc to rozwiązanie bardziej kłopotliwe do produkcji na żywo, gdzie kluczowanie musi się odbywać w czasie rzeczywistym. Jeśli kluczujemy w postprodukcji, to da się niechciane niuanse usunąć.
Znacznie ważniejsze jest dobranie koloru. W przypadku, gdy korzystamy z gotowych farb, o których pisałem, to problem jest rozwiązany za nas. Inaczej, gdy sami dobieramy kolor (na przykład do wydruku materiału na wspomniany wyżej system rurowy). Początkujących projektantów zazwyczaj kusi, aby wybrać kolor jak najbardziej zielony i jaskrawy, aby był łatwy do usunięcia, poprzez swoją jaskrawość i wyróżnianie się. Taka taktyka ma jedną zasadniczą wadę. Zielona ściana będzie odbijać swój kolor i rzucać go na osoby, ich twarze, ręce i ubrania. I to jest prawdziwa zmora podczas postprodukcji, gdy widzimy, że twarz aktora nabiera niepokojąco zielonkawych barw.
W kadrze z tego filmu łączącego żywą aktorkę z animacją widać wyraźnie jak na białych rajstopach odbija się zielona podłoga. Podczas postprodukcji musieliśmy się mocno napracować, aby ten niepożądany efekt usunąć.
Widać więc wyraźnie, że nie zawsze zielony musi być idealnie zielony, a często wręcz działa to przeciwskutecznie. Fotografowie robiący zdjęcia studio do stron www czy folderów reklamowych bardzo często sztucznie wyciągają jaskrawość koloru zielonego, aby zdjęcie wyglądało bardziej atrakcyjnie. Stąd w wielu ludziach przeświadczenie, że ściana musi niemal świecić. W praktyce jest to bardzo złe rozwiązanie.
Równomiernie, miękko i adekwatnie – tyle mogę powiedzieć. Ze względu na dużą różnorodność miejsc, rodzajów greena, zastosowań i innych uwarunkowań, nie da się przedstawić prostej recepty z linkiem do sklepu, w którym można kupić taką czy inną lampę. W tym przypadku trzeba się nieco bardziej nagłowić.
Równomierność oznacza, że musimy dążyć do tego, aby całe zielone tło było oświetlone równo i w miarę możliwości nie były widoczne zmiany jasności. Do oświetlenia tła nie wykorzystamy więc świateł o charakterystyce punktowej, ponieważ zostawią one jaśniejsze plamy. Światło musi się zdążyć rozproszyć, co w praktyce oznacza, że lampa nie może być zainstalowana zbyt blisko samego tła. Należy więc zaplanować i zbudować greenbox tak, aby zmieścić oświetlenie. Zawsze pojawią się jakieś ustępstwa i kompromisy. Można ich uniknąć w studiach wysokich, gdzie całe oświetlenie możemy sobie podwiesić pod sufitem, a do tego rozłożyć je równomiernie. Zamiast kilku mocnych lamp możemy wykorzystać kilkanaście słabszych i idealnie rozłożyć kierunek i natężenie poszczególnych źródeł. Większość przestrzeni nie jest jednak przystosowana do tego, aby wieszać oświetlenie na wysokości 3 czy 4 metrów. Jeśli mamy do sufitu standardowe 2,7-2,8 m, to podwieszenie lampy zabiera nam kolejne kilkadziesiąt centymetrów. To zaś oznacza, że trzeba się z tym oświetleniem rozstawiać nieco na bokach i za kamerą.
Należy zdecydowanie zrezygnować z punktowych źródeł światła, również w przypadku oświetlenia postaci. Jeśli ktoś lubi eksperymentować ze światłem i ekspresją, to w tym wypadku musi okiełznać swoją artystyczną duszę. Ostre światło nie tylko oświetla nienaturalnie, ale i zwiększa szansę na rzucanie cienia na zielone tło. W przypadków niewielkich greenboksów, gdy przed kamerą będzie jedna osoba, do tego filmowana w półzbliżeniu, zazwyczaj wystarcza wspólne źródło światła dla postaci i tła. W takiej sytuacji można też stanąć bliżej ściany. Ogólnie – ustawienie systemu dla jednej osoby, kadrowanej w bliskim ujęciu jest znacznie mniej skomplikowane, niż w przypadku, gdy przed kamerą staje grupa. Ustawienie światła pod greenbox zaczynamy więc od zgaszenia światła, a następnie włączania poszczególnych źródeł i eksperymentowania z nimi. Zaczynamy od totalnego minimum i w miarę potrzeb dokładamy kolejne lampy. Nigdy nie zaczynamy od bogatego arsenału światła, ponieważ szybko się okaże, że któraś lampa bardziej przeszkadza, niż pomaga, ale i tak jest niezbędna, więc dołączamy kolejną, aby skompensować efekt tej poprzedniej. W rezultacie mamy włączone 8 źródeł światła i ogromny bałagan.
W każdym przypadku należy pamiętać o tym, aby oświetlenie było adekwatne do tła. To wymaga zaś świadomości tego, co w tle się znajdzie. Jeśli chcemy pokazać na zielonej ścianie jakiś plener, to powinniśmy najpierw zanalizować oświetlenie tła. W takim plenerze często źródłem światła jest niewidoczne na zdjęciu słońce. Światło pada więc z określonego kierunku i pod określonym kątem. Jeśli tło ma swoją własną plastykę oświetlenia, a my podczas nagrania oświetlimy modela zupełnie neutralnie, to podczas postprodukcji będzie on wyglądał jak doklejony do zdjęcia. To zaś oznacza, że jeszcze przed nagraniem powinniśmy wiedzieć jak gotowy film będzie wyglądał. Nagrywanie na greenboksie nie oznacza, że wszystkie decyzje możemy zostawić na koniec, bo na końcu będzie już za późno.
Świadomie nie podjąłem w tym poradniku tematu oświetlenia bardziej dogłębnie, ponieważ jest to bardzo obszerny rozdział. Skupiliśmy się bardziej na tym jak zbudować greenbox. Zakładam jednak, że osoby, które podejmują się takiego projektu mają już trochę pojęcia z zakresu techniki wideo. Jeśli jednak miałbym pokusić się o jakieś podsumowanie na temat tego jak zbudować greenbox, to byłoby ono następujące:
A jeśli masz z czymś problem – napisz do mnie. Mam doświadczenie w projektowaniu i budowaniu studiów od tysiąca do miliona złotych. Tak wyglądała niedawna budowa studio według mojej koncepcji dla jednego z klientów z branży bankowej. Robotę wykonała i sprzęt dostarczyła niezawodna ekipa Creative Tools – klikając w link przeczytacie więcej o tym projekcie. Można tutaj w praktyce zobaczyć rozkładany greenbox: