Dziś mam dla was trzy propozycje, które pokazują, że obecny rynek sprzętu audio-wideo dla profesjonalnie podchodzących do rzeczy amatorów to prawdziwa kopalnia rozwiązań. Producenci prześcigają się w pomysłach, wychodząc z ofertą do konkretnych grup docelowych, a do tego ceny stają się atrakcyjne i akceptowalne nawet dla tych, którzy nie generują przychodów z produkcji wideo na poziomie setek tysięcy złotych. Dziś więc coś dla każdego, kto robi lub chce zacząć robić wideo.
Mnogość opcji powala. Problemem jest nie tylko wiele modeli zalewających rynek konsumencki i prosumencki w każdym miesiącu, ale to, że pewne decyzje przestały być oczywiste. Podobne bogactwo ofert występuje na rynku urządzeń mobilnych. Tam jednak sytuacja jest o tyle łatwiejsza, że kupujesz smartfon, tablet lub phablet (czyli bardzo mały tablet lub bardzo duży telefon – zależy jak na to spojrzeć). Przy czym ten ostatni typ produktu ma w sobie znacznie więcej marketingu niż technologii.
W przypadku rejestratorów wideo problem polega na tym, że do wyboru mamy nie tylko kamerę. Doskonałe filmy możemy kręcić smartfonem, ale też niektóre aparaty fotograficzne również się sprawdzają. Do niedawna mówiliśmy o kręceniu filmów lustrzanką (DSLR), jednak obecnie bardzo dobrze radzą sobie też aparaty bezlusterkowe. Decyzja w co zainwestować i czym kręcić filmy na pewno nie jest łatwa. Dziś stanie się jeszcze trudniejsza, bo mam trzy propozycje, które nie są ani kamerą, ani smartfonem, ani aparatem.
Mam tutaj na myśli firmę ZOOM znaną głównie z bardzo dobrych przenośnych rejestratorów audio. ZOOM to klasa sama w sobie i nie znam zbyt wielu osób, które narzekają na te urządzenia. Sam od ponad 5 lat używam H4-n i jestem bardzo zadowolony. Doskonała jakość dźwięku z kierunkowych mikrofonów i możliwość wpięcia własnych poprzez złącza XLR i jack. Mój ZOOM wielokrotnie służył mi za dyktafon (choć to obraza dla tego urządzania) czy też rejestrator audio podczas filmowania aparatem. W obszarze rejestracji dźwięku ta firma jest dla mnie autorytetem. Ale co z obrazem?
ZOOM od jakiegoś czasu proponuje nam też rejestratory wideo. Jednak dopiero Q2n-4K spełnił moje oczekiwania. Wcześniej miałem poczucie, że producent dodał kamerę do dyktafonu trochę ze względu na trend i sprawy obrazu traktuje mniej priorytetowo – po prostu dodano kolejny feature do listy, ale nie próbowano nawet udawać, że komuś z inżynierów japońskiej firmy na tym specjalnie zależy. Teraz ZOOM dorósł już do robienia filmów i w swojej klasie radzi sobie bardzo dobrze.
Przykład nagrania ZOOM Q2n-4K
ZOOM nie byłby ZOOM-em, gdyby nie skupił się na rejestracji dźwięku, stąd też większość filmów pokazujących możliwości tego sprzętu przedstawia muzyków przy pracy. Obraz jednak też jest co najmniej w porządku, biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z przenośnym rejestratorem, a nie kamerą z rozbudowaną optyką.
ZOOM Q2n-4K robi dobre, profesjonalne wrażenie już na pierwszy rzut oka. Dostrzeżemy niemal od razu mikrofony kierunkowe schowane pod masywną osłoną z perforowanej blachy, jednak również soczewkę o koncie 150 stopni i jasności f2.8, która całkiem dobrze się sprawdza. Szczególnie, że rejestrator został zoptymalizowany do nagrywania przy nietypowych warunkach oświetleniowych. Takie mają miejsce na przykład podczas koncertów, gdzie w jednym kadrze mamy miejsca doskonale oświetlone (a wręcz prześwietlone) i miejsca ewidentnie zbyt ciemne. Nie powinniśmy się więc obawiać, że nagła „eksplozja” świateł scenicznych zrujnuje nasz materiał.
Urządzenie jest przede wszystkim dla tych, którzy stawiają na wysoką jakość dźwięku, przy czym nie mam na myśli jedynie rejestracji muzyki. Może się sprawdzić również tam, gdzie podpięcie mikrofonu jest utrudnione. Q2n-4K jest też dosyć kompaktowy, więc może służyć jako przenośna kamera. Powinien się też sprawdzić w nagrywaniu lekcji do kursów online.
Rejestrator audio-wideo
Skoro już jesteśmy przy producentach specjalizujących się w sprzęcie audio, to pewnie wielu kojarzy firmę Marantz z produkcji wysokiej klasy wzmacniaczy do zestawów kina domowego. Jakiś czas temu ta zacna firma z 60-letnią tradycją wypuściła na rynek urządzenie o nazwie Turret. Mamy tutaj do czynienia z gotowym zestawem do rejestracji i transmisji audio-wideo. W skład urządzenia wchodzą: kamera z lampą LED, mikrofon z osłoną i trochę elektroniki, która całość spaja w jedno urządzenie.
Turret jest tak zbudowany, że idealnie nadaje się na biurko. W zasadzie inny kontekst trochę trudno wymyślić, bo nie jest to urządzenie przenośne. Możemy za to uruchomić swoje własne studio do nadawania webinariów czy produkcji lekcji wideo do szkoleń online w zasadzie od ręki, po prostu ustawiając to coś na biurku.
Prostota użycia jest właśnie największą zaletą tego urządzenia. Podłączasz je pod laptopa za pomocą USB 3.0, ustawiasz wysokość kamery, barwę i intensywność światła, pozycję i czułość mikrofonu… i możesz zaczynać. System idealny dla każdego, kto chce zbudować domowe studio, ale nie ma miejsca na rozstawianie sprzętu lub czasu, żeby przed każdą emisją czy nagraniem poświęcać godzinę na dokładne konfigurowanie kamery, mikrofonu, ustawianie świateł itp. Szczególnie w nagraniach seryjnych zależy nam na tym, aby za każdym razem uzyskać identyczny efekt wizualny, a w praktyce jest to bardzo trudne.
Turret jest uzależniony od podłączonego do siebie komputera – sam nie ma rejestratora, więc nie jest urządzeniem w pełni niezależnym. Kompaktowe rozmiary sprawiają również, że trudno liczyć na oszałamiające efekty wizualne. Wielu użytkowników twierdzi, że optymalny efekt można uzyskać dopiero po doświetleniu dodatkową lampą lub najlepiej dwiema. Lampa LED wokół kamery jest urocza w swej prostocie, ale jednak mało wydajna w niektórych warunkach. Za to do dźwięku naprawdę nie można mieć zastrzeżeń.
Zestaw do webcastingu all-in-one
Pekińska spółka Xiaomi postała zaledwie 8 lat temu, a już zdążyła sporo namieszać. Produkuje rzeczy tanie (jak na możliwości przeciętnego Europejczyka), ale jednocześnie na tyle solidne, że w wielu przypadkach nie można już mówić, że jest to chińszczyzna. Znana ze smartfonów, których parametry potrafią zawstydzić najpoważniejszych graczy na rynku, sięga ze swoją gamą produktową bardzo szeroko. Chińczycy oferują pod tą marką między innymi: inteligentne opaski, tablety, kamerki sportowe, telewizory, przystawki smart TV, powerbanki, słuchawki, inteligentne buty i odzież, routery, głośniki bezprzewodowe, artykuły AGD, segway oraz hulajnogę elektryczną, smartwatche, oczyszczacze powietrza, a nawet żarówki.
Wśród nich Mijia 4K Action Cam, a więc kamera sportowa z możliwością dokupienia do niej dedykowanego gimbala. Przy czym możliwość traktuję raczej jako konieczność, bo dopiero wtedy kamera rozwija skrzydła w zastosowaniu edukacyjnym. Gimbal daje nie tylko możliwość filmowania w ruchu z dużą precyzją, ale także łatwego skierowania kamery na siebie. Sprawdza się dużo lepiej niż selfie stick w połączeniu ze smartfonem.
Bardzo praktyczna recenzja pokazująca możliwości tego sprzętu.
Na czym polega urok tego rozwiązania? Jakość samej kamery naprawdę niewiele ustępuje najnowszej wersji GoPro. Wygoda filmowania z gibmalem nie jest możliwa do opisania, póki się nie spróbuje, a kto raz sprawdzi działanie, nie będzie chciał się z takim zestawem rozstawać. Problem w tym, że tej klasy kamera i dopasowany do niej gimbal to zazwyczaj wydatek rzędu kilku tysięcy złotych. Pamiętajmy jednak, że to Xiaomi i w tym wypadku za komplet kamera + gimbal zapłacimy niewiele ponad tysiąc. Za cenę przeciętnego gimbala mamy więc dobrą kamerę i dobry gimbal. Nie wstyd też pokazywać się towarzystwie osób kręcących za pomocą choćby DJI Osmo Plus. Można się w zasadzie z nich po cichu śmiać, że wydali na swoje zestawy ponad dwa razy więcej.
Gdybym mógł napisać list do Mikołaja, to poprosiłbym raczej o Osmo, niż o Mijia, bo jednak DJI ma już na rynku konkretną renomę. Jednak płacąc z własnej edukatorskiej kieszeni, wolę wydać tysiąc, niż dwa i pół. Jeśli nie zamierzam kręcić filmików naprawdę ekstremalnych, to różnica nie będzie w ogóle widoczna.
Chińczycy naprawdę nie mają się czego wstydzić, bo od lat udowadniają, że nie zajmują się już tylko kopiowaniem Japończyków czy Koreańczyków. Bateria Osmo Plus ma pojemność 980 mAh (mniejsza) lub 1225 mAh (większa), a Mijia odpowiednio: 1450 mAh (kamera) i 5000 mAh (gimbal) przy czym kamera może też czerpać prąd z baterii gimbala. Xiaomi nie wstydzi się czerpać z najlepszych wzorców i wspierać sprawdzoną technologią wszędzie tam, gdzie to jest kluczowe. Sensor optyczny kamery dostarczyło Sony, a żyroskop gimbala – Bosh.
Kamera sportowa z gimbalem
Rynek sprzętu do nagrywania zrobił się wielce różnorodny i czasem to bogactwo może przyprawić o zawrót głowy. Cieszmy się jednak, że jest z czego wybierać i że możemy dostosować własne plany do możliwości. W świecie wideo nigdy dotąd kompromisy budżetowe nie były tam mało znaczące.