Tytuł tego wpisu-poradnika jest jednocześnie tytułem warsztatu, jaki miałem przyjemność poprowadzić jako ambasador EPALE podczas III Forum Edukacji Dorosłych. Wyzwanie niemałe i wcale nie brak budżetu jest głównym hamulcem rozwoju. Od lat obserwuję, że naszą specjalnością jest strach przed rozpoczęciem robienia rzeczy teoretycznie skomplikowanych. Wynika to z tego, że na początku rzeczywiście nie wiemy jak kręcić filmy szkoleniowe, a jak już się dowiemy, to niemal automatycznie przyjmujemy założenie, że profesjonalizm musi być złożony i trudny.
No cóż, prawie zawsze musi – nie ma co ukrywać. Jednak kluczem jest dostarczenie sobie pewnych narzędzi na start, które pozwalają zrobić coś wartościowego nie dysponując (pozornie) niczym szczególnym. I na tej bazie, ćwicząc, ćwicząc, ćwicząc, robić rzeczy coraz lepsze. I w końcu – profesjonalne. Stąd też dziś wracam do warsztatu sprzed kilku dni i przypominam najważniejsze wnioski z niego.
Zawsze zakładam następujący plan na warsztaty:
Nauczymy się projektować film szkoleniowy
Poznamy techniki stosowane przez zawodowców
Nauczymy się stosować je we własnych kamerach
Nakręcimy własne filmy
Zmontujemy je
Dowiemy się co potrzeba, aby wejść na wyższy poziom
Moim zdaniem te sześć kroków jest w stanie przejść ze mną każdy, wyłączając jednostki wybitne w swej oporności (w niejednej grupie szkoleniowej się takie znajdą, ale u mnie na szczęście utra rzadko). Ten poradnik ma jednak pewien aksjomat: kręcimy za pomocą smartfona. Można dyskutować na temat sensowności takiego podejścia, bo oczywiście nie jest idealne i nie zawsze się sprawdza, ale jeśli akurat nie masz pod ręką pięciocyfrowego budżetu, ale za to masz przyzwoity telefon, to wydawanie pieniędzy na kamerę będzie nieuzasadnione. Dlaczego?
Czasem jestem pytany o to jaką kamerą polecam do… (i tutaj pada kwota, jaką pytający planuje wydać). Zazwyczaj jest to przedział między 3 a 5 tysięcy złotych czyli coś między tysiącem dolarów a tysiącem euro. Moja odpowiedź brzmi: kup to:
JVC GY-HM180E (zdjęcie ze strony producenta)
Bardzo przyzwoita kamera, najtańsza z tych, które mogą dać ci rzeczywistą przewagę nad dobrym smartfonem. Problem w tym, że kosztuje 7 tysięcy, a więc sporo więcej, niż założyliśmy. Myślę, że każdy, kto sporo operuje różnym sprzętem wideo ma w głowie swoją granicę oddzielającą produkty konsumenckie od prosumenckich i profesjonalnych, ale raczej trudno mnie będzie przekonać, że za mniej niż te 7-9 tysięcy można kupić coś, co sprawdzi się lepiej, niż dobry smartfon. Szczególnie, że zarówno w przypadku kamer, jak i telefonów – samo urządzenie to dopiero baza na której budujemy filmowy zestaw. W przypadku kamery można bez problemu dojść do takiej sytuacji:
Pozycja | Koszt |
Kamera | 6 000 PLN |
Statyw | 500 PLN |
Zestaw oświetlenia | 1 000 PLN |
Zestaw mikroportów | 2 000 PLN |
Torba/Plecak | 500 PLN |
10 000 PLN |
Jeśli ktoś twierdzi, że statyw czy torba za 500 zł to nadużycie, to raczej nigdy nie zarabiał na życie filmując. O ile za 500 zł można wybrać dobry plecak fotograficzny, to w takiej kwocie trudno będzie kupić przyzwoity statyw. Mam nadzieję, że widać w czym rzecz – budżet na start skutecznie uniemożliwia nam rozwinięcie skrzydeł. Ponieważ granica profesjonalizmu ustawiona jest na pułapie kilkunastu tysięcy złotych, których zazwyczaj nie mamy. Lub przynajmniej nie powinniśmy mieć zanim nie udowodnimy sobie, że taka inwestycja ma szansę się zwrócić. Zamiast wydawać majątek, trzeba najpierw dowiedzieć się jak kręcić filmy szkoleniowe i praktykować tę wiedzę za pomocą tego, co mamy pod ręką.
Wiele osób próbuje traktować kręcenie filmów jak coś, co można robić na wyczucie, oczekując następnie profesjonalnych efektów. Może jest tak dlatego, że obserwując zawodowych twórców często nie dostrzegamy ich warsztatu. Jest on zasłonięty przez ścianę drogiego sprzętu, a także nierzadko przez zblazowany wyraz twarzy. Kto był choć raz na planie jakiegoś serialu czy filmu na pewno zauważył, że nawet zastępca asystenta technicznego ma minę doświadczonego wyjadacza, który terminował u samego Kubricka, choć od niego zależy co najwyżej zwijanie kabli. W rzeczywistości jest tak, że pewne rzeczy działają, bo opierają się o wyćwiczone i ustandaryzowane metody, nawet jeśli ich nie widać.
Film szkoleniowy powinien więc opierać się o projekt, który będziemy skrupulatnie realizowali. Podczas warsztatów stosuję różne metody, różne wzory scenariuszy. Wszystko zależy oczywiście od celu nadrzędnego, jakim jest dopasowanie się do szerszego kontekstu, np. do kursu, którego nasz film będzie jedynie częścią. Niemniej jednak jest kilka czy kilkanaście ćwiczeń, które można wykonać już w pierwszych godzinach obcowania z materią filmową, a które są dosyć uniwersalne. Jedną z nich jest metoda 5 ujęć znana szerzej jako five shot sequence lub five shot method. Brak jest prawie zupełnie polskich opracowań na ten temat, więc jeśli ktoś chce poszerzyć swoją wiedzę, to najlepiej przeszukiwać sieć po tych anglojęzycznych hasłach. Twórcą metody jest dziennikarz BBC Michael Rosenblum, który opracował ją szkoląc dziennikarzy NY Times. Chodziło o to, żeby dać im uniwersalne narzędzie, które będzie proste niczym przepis na ciasto i działało tak samo dobrze po obu stronach oceanu.
Metoda sprawdza się świetnie tam, gdzie chcemy pokazać jak jedna osoba wykonuje daną czynność. Wygląda to mniej więcej tak:
Nagrywamy materiał na który składa się dokładnie 5 ujęć w następującej kolejności:
Dodatkowo pamiętamy, że ujęcia powinny być stabilne, bez ruchu, bez zbliżeń itp., o długości około 10-15 sekund każde.
Oto dwa przykłady ćwiczeniowe dla takiej metody:
Choć wydaje się to proste, a nawet banalne ćwiczenie, to jest bardzo przydatne ponieważ pozwala dostrzec kilka ważnych aspektów:
Czy ta metoda sprawdzi się w filmie szkoleniowym? Pewnie nie, bo każdy ma inne potrzeby, ale właśnie o to chodzi, żeby podczas warsztatów opracować własne metody – 7 ujęć Maczugi czy Dycha Kowalskiego. I następnie z tych metod korzystać podczas własnej pracy szkoleniowej czy rozwojowej.
Dzięki wiedzy można też znacząco polepszyć własną technikę filmowania. Pisałem już kiedyś o tym tutaj, a także nakręciłem film z podsumowaniem…
…dlatego nie będę się powtarzał. Dodam tylko kilka istotnych elementów:
Trudno tutaj streścić wszystkie istotne elementy techniki filmowania, ale mniej więcej na tym się to opiera. Szczególnie dobre efekty przynosi oczywiście praktyka, jako nieodzowny element każdych warsztatów.
Wiemy jak kręcić, ale warto też dowiedzieć się czym. Niby pytanie bez sensu, ponieważ ustaliliśmy, że telefonem. Tyle, że telefony mają bardzo zróżnicowane oprogramowanie służące do tego celu. Jednym z problemów są ograniczenia, które nakładają na proces filmowania domyślne programy zainstalowane w telefonach. Dotyczy to choćby dostępu do poszczególnych ustawień (jest to niemożliwe lub bardzo utrudnione) oraz samych parametrów filmowania. W większości wypadków podczas warsztatów pokazujemy działanie migawki, przesłony, czułości i innych ustawień na przykładzie aplikacji Cinema FV-5 Lite. Jest dostępna bezpłatnie, a jej zaletą jest to, że gdy komuś nie wystarczy wersja podstawowa (lite), to za 10 złotych może uruchomić wersję pełną. W tym wypadku wszystkie nastawy mamy pod ręką (a w zasadzie pod palcem), więc można uczyć się filmować szybko i sprawnie. A co najważniejsze – z wykorzystaniem różnych technik, a nie jedynie w trybie automatycznym.
Tak wygląda rzeczywistość przez wizjer aplikacji Cinema FV-5. Większość ważnych ustawień mamy bardzo łatwo dostępne bezpośrednio na ekranie głównym. Możemy więc cały czas dobierać i kontrolować parametry.
I tutaj ponownie – trening czyni mistrza. Dobrze jest mieć w aplikacji coś takiego jak histogram, ale trzeba jeszcze umieć z niego skorzystać, co wymaga zdobycia odpowiedniej wiedzy i wykonania kilku ćwiczeń. W praktyce więc sprawa wygląda zawsze tak samo. Tylko świadomość korzystania z danego narzędzia pozwala robić to dobrze.
Na rynku jest oczywiście dużo więcej narzędzi do filmowania, a to jest jedynie przykładem z którego często korzystam. Wszystko zależy jednak od bardzo wielu czynników, a przede wszystkim od tego jakimi telefonami dysponują uczestnicy.
Jedną z generalnych zasad, które przyjmujemy podczas warsztatów jest wykonywanie całego procesu produkcji filmu w telefonie. Na proces składa się też montaż, więc nie pozostaje nam nic innego, jak i tutaj znaleźć odpowiednie narzędzie. Na hasło video editor znajdziemy wiele odpowiedzi. Większość z nich to jedna półautomatyczne proste kreatory, które nadają się co najwyżej do szybkiego stworzenia filmiku na Instagrama. Nie ma w tym nic złego, osobiście wierzę, że za kilka lat takie programy oparte o sztuczną inteligencję i uczenie maszynowe będą doskonałymi montażystami, zdolnymi zastąpić w niektórych przypadkach człowieka. To jednak jeszcze nie ta epoka. Nam chodzi o możliwość pełnej kontroli nad materiałem. Do ćwiczeń wybieram różne programy, ale coraz częściej pada na FilmoraGo. Dlaczego:
Warto zerknąć na poniższą prezentację i nie zrażać się, że program jest reklamowany jako bardzo efekciarski. Mnie też to na początku odrzucało, ale w rezultacie dałem się przekonać i naprawdę polecam:
Możemy oczywiście używać telefonu jedynie jako kamery i montaż przeprowadzić w komputerze, ale w wielu przypadkach jest to trudniejsze. O ile w miarę łatwo ustalamy z uczestnikami warsztatów jakimi telefonami dysponują i czego możemy się spodziewać, tak komputery to zupełnie inna para kaloszy: różne systemy operacyjne, generacje laptopów, możliwości licencjonowania itd. Kto jednak dysponuje błogosławieństwem wyboru, tego zachęcam do skorzystania z tego oprogramowania, bo bardzo dobre i za darmo.
Telefon to jedynie kamera i aby uzyskać bardziej profesjonalny efekt pewne rzeczy można, a nawet trzeba poprawić. Najważniejsze z nich to:
Po nakręceniu kilku epizodów każdy tele-filmowiec (smart-filmowiec?) sam zbuduje sobie zestaw niezbędnych akcesoriów. Chciałem tylko wyraźnie podkreślić, że czasem można zacząć od podstaw i próbować:
Prosty zestaw z jednego z chińskich sklepów. W tej cenie otrzymujecie wszystko to, co na zdjęciu (z wyjątkiem iPhona;)).
Mam nadzieję, że udało mi się przybliżyć nieco temat warsztatów Jak kręcić filmy szkoleniowe (w wersji angielskiej prowadzone jako: Smartphone filmmaking – brzmi lepiej, prawda?), a przede wszystkim pokazać, że na wszystko jest metoda i każda, z pozoru skomplikowana czynność, w istocie złożona jest z szeregu usystematyzowanych działań. I to różni tych, którzy kręcą, od tych, którzy by chcieli, ale tego nie robią.