A więc nadszedł dzień, w którym zostałeś zobligowany do podjęcia bardzo ważnej decyzji zakupowej za którą pójdą tysiące złotych… Gapisz się w witrynę internetowego sklepu, albo rozkodowujesz przekaz ukryty między wierszami testu konsumenckiego? A może pytasz o zdanie znajomych? Stop! Robisz to źle! A piszę o tym dlatego, że w mojej pracy często mój sukces zależny jest od podjętej przez ciebie decyzji. W zasadzie to prawie zawsze tak jest, ale decyzja ta nie dotyczy jedynie dylematu wyboru mnie, jako dostawcy usługi, ale równie często usług towarzyszących czy nawet sprzętu. W życiu zaś zajmowałem się nie tylko edukacją i multimediami, ale też handlem, importem czy też szkoleniami z zakresu sprzedaży i obsługi klienta. Zebrałem więc trochę doświadczeń, którymi dziś się podzielę. Ponieważ wiem, że podjęcie właściwej decyzji zakupowej, szczególnie gdy wydaje się pieniądze firmy, jest trudne i niejednokrotnie paraliżuje wszystkie inne działania.
Internet sprawił, że klasyczne metody uzupełniania wiedzy przed podjęciem ważnej decyzji wydają się archaiczne. Jednak wiedza, to nie wszystko…
Przez kilka lat udało mi się uczestniczyć – doradczo lub decyzyjnie – w zamówieniach na kilka milionów złotych. Tak między innymi powstało Digital Knowledge Village, choć oczywiście mój wkład intelektualny nie był tutaj kluczowy. Przyczyniłem się jednak do zbudowania i wyposażenia przestrzeni multimedialno-eventowej o powierzchni ponad 1200 metrów kwadratowych. Zarówno w sprzęt, jak i oprogramowanie. Wszystko, co zrobiłem dobrze dziś mnie cieszy, a to co zrobiłem nie do końca optymalnie, zawdzięczam sobie i na co dzień z tym pracuję, czasem trochę narzekając. Więc gdy ktoś pyta o wybór: kamery, laptopa, mikrofonu czy oprogramowania „do e-learningu”, zawsze staram się pomóc.
Pierwszym co paraliżuje nas przed podjęciem decyzji jest oczywiście brak danych, które taką decyzję mogą nie tylko ułatwić, ale w ogóle umożliwić. Prosta sprawa, bo dane można uzupełnić. Jednak nie przekłada się to od razu na sukces z jednego, generalnego powodu. Błędnie wydaje nam się, że dalej nie mamy odpowiedniej ilości tychże danych, aby podjąć decyzję. Nieprawda, danych mamy pod dostatkiem. Po prostu nie wiemy, jak je interpretować. Może dlatego, że nie mamy wiedzy w temacie? Nie do końca. Po prostu zanim uświadomimy sobie, gdzie jesteśmy i czego tak naprawdę potrzebujemy, musimy przebić się przez wiele warstw zakłócających odbiór i zrozumieć czym tak naprawdę jest podejmowanie wyboru zakupowego. Dlatego też następną część przeczytaj analizując jednocześnie swoje doświadczenia na tym polu.
Zaczniemy od uświadomienia sobie, że zarówno ty – próbujący podjąć decyzję, jak i twoi doradcy, my wszyscy, podlegamy wypaczeniom przez które dociera do nas zafałszowany obraz rzeczywistości. Lista tych wypaczeń jest naprawdę ogromna, a przez psychologów są one nazywane błędami poznawczymi. Ja wybrałem dziś jedynie część z nich, żeby uświadomić ci, że wiedza i dane na nic się nie zdadzą, jeśli nie będziesz potrafił w porę ustrzec się przed iluzją.
Oto wybrane błędy poznawcze, wraz z krótkim wskazaniem w jaki sposób mogą negatywnie wpłynąć na ciebie w twoim procesie decyzyjnym:
Uwierz mi, że to nie wszystko, ale nie chciałem cię niepotrzebnie nastraszyć, dlatego teraz przejdziemy do części znacznie bardziej metodycznej.
Całkiem normalne jest to, że nie chcesz się pomylić podejmując decyzję wartą często duże pieniądze. W dużych firmach są, co prawda, działy zakupów, ale one również działają na zasadach czyichś rekomendacji, więc nawet jeśli formalnie nie podpisujesz się pod zamówieniem, to jakaś odpowiedzialność ciąży również na tobie czy twoim zespole. Jeśli ktoś oczywiście zapyta cię o zdanie, bo różnie to przecież bywa. Gdy już tak się stanie, to zrób pewne rzeczy po kolei i metodycznie, a na pewno podejmiesz najlepszą możliwą decyzję.
Niby prosta rzecz, ale pierwszą sprawą, którą musisz pojąć jest uświadomienie sobie, że nie ma rzeczy uniwersalnych, a tym samym – musisz skupić się na tym, czego naprawdę potrzebujesz. Często rezygnując z innych elementów. Dobrym przykładem jest wybór dostawcy platformy na firmowego bloga. Możesz wykorzystać autorskie rozwiązania danego developera, a możesz też użyć WordPressa czy innego popularnego systemu. Twoją potrzebą nie jest publikowanie treści na blogu w ramach działań content marketingowych – takie ujęcie potrzebny nic nikomu nie powie. Musisz zastanowić się nad tym konkretnym przypadkiem: kto i w jaki sposób będzie korzystał z tego systemu? Czy musi on spełniać jakieś bardzo nietypowe funkcje, np. integrować się z firmowym CRM?
Na tym etapie skup się na potrzebach ważnych i bardzo ważnych, nie tylko dziś, ale także za rok czy trzy lata. Jeśli dziś blog będzie aktualizowany raz w miesiącu, ale wkrótce planujecie ogromną ofensywę i serwis zmieni się w portal, to jest informacja bardzo istotna dla dostawcy usługi. Ja czasem słyszę taką frazę: „na razie robimy to na próbę”. Musimy zdecydować się jednak czy próba ta ma być w przyszłości możliwa do przeskalowania (i warto od razu poczynić pewne przygotowania), czy raczej traktujemy ją jako test, którego wyniki są istotne, ale materia i tak pójdzie do kosza.
Potrzeby możesz spisać po prostu na kartce lub użyć narzędzia do mapowania myśli, fiszek Trello, OneNote – jednym słowem: tego narzędzia, które jest ci bliskie, gdy stawiasz sobie za cel robienie notatek. Lista taka będzie punktem wyjścia do przygotowania zapytania ofertowego – a jeszcze lepiej – do rozmów z potencjalnymi dostawcami. Warto więc rozpocząć niezobowiązujące rozmowy jak najwcześniej, bo pół godziny dyskusji daje więcej, niż cały dzień studiowania stron internetowych i recenzji. Jest jednak ważny warunek: musi to być rozmowa, a nie prezentacja produktu robiona przez przedstawiciela sprzedawcy. Do rozmowy musisz być przygotowany i do tego właśnie potrzebna ci będzie wspomniana lista.
Osobiście bardzo cienię sobie przedstawicieli, którzy po rozmowie potrafią szczerze powiedzieć: „wydaje mi się, że nasz produkt nie jest jednak dla pana”. To wcale nie takie oczywiste. Szczególnie przy zakupie elektroniki, której większość cech wydaje się uniwersalna. Skupmy się więc w tym punkcie na zakupie laptopa.
Mając naszą listę potrzeb i będąc wstępnie zorientowanymi w sytuacji na rynku, przepisujemy ją do postaci listy funkcji must have. To wymaga już trochę większego obycia z tematem, dlatego niejednokrotnie potrzebne są spotkania, badanie oferta i śledzenie dyskusji w internecie. Ale uwaga: przypominam błędy poznawcze! Nie ulegajmy emocjom i zawsze czytajmy recenzje czy przebieg dyskusji „na chłodno”. Interesują nas funkcje wymagane, a więc takie, bez których nasz zakup nie będzie miał większego sensu.
Nie jest łatwo, gdy wszystkie produkty wydają się identyczne
Przedstawię to na własnym przykładzie. Gdy wybierałem laptopa do pracy, to bardzo ważne dla mnie było łatwe podróżowanie z nim. A jednocześnie zdarza mi się na nim uruchamiać projekty wideo czy graficzne. Zdarzało mi się wtedy latać na spotkania biznesowe po całej Europie co dwa tygodnie. Mały i lekki laptop doskonale pakował się do bagażu podręcznego, dzięki czemu oszczędzałem czas na lotniskach, a ważył na tyle mało, że praktycznie go nie czułem. Mogłem też liczyć na wydajną baterię, bo w takie właśnie są wyposażone ultrabooki, bo pozwalało na pracę w lotniskowych poczekalniach nawet tam, gdzie nie ma podłączenia do zasilania. Do tego matryca Full HD pozwalała całkiem wydajnie pracować na Photoshopie czy InDesignie.
Jednocześnie: komputer nie miał złącza na stację dokującą do której przywykłem, miał mniej pamięci RAM i słabszą kartę graficzną, co odczuwałem w przypadku pracy na programach typu After Effects. Cała sztuka w tym podpunkcie polegała jednak na tym, że musiałem pogodzić się z tym, że zmieniły się moje potrzeby zawodowe, a wraz z nimi – lista funkcji, które są dla mnie naprawdę wymagane. Słabe parametry laptopa nadrabiałem przy stacjach roboczych w firmie, a wszędzie poza nią mogłem realizować swoje założenia. I w momencie zakupu mógłbym ulec retoryce wielu doradców, którzy przeklinali zintegrowane karty graficzne czy dyski SSD o malutkiej pojemności. Tyle, że to nie byli ludzie z mojej bajki i nie znali moich potrzeb.
Ten punkt pozornie przeczy poprzedniemu. Wspominałem, że trzeba skupić się na konkretach i za wszelką cenę unikać ofert uniwersalnych, a teraz polecam coś przeciwnego. Nie smakuje ci czerwone wino? To dolej białego… Nic podobnego. Warto jednak w procesie decyzyjnym sprawdzić czy w miarę zdobytego doświadczenia (czytając, słuchając innych, testując) nie pojawiły się jakiś nowe argumenty. Kończąc temat laptopa – dla mnie takim argumentem była matowa matryca, o której pierwotnie nie pomyślałem (bo zawsze takiej używałem), a oświecenia doznałem dopiero przymierzając się do jednego z urządzeń. Sprzedawca założył, że zależy mi na dobrych kolorach, ale nie wziął pod uwagę tego, że matryca błyszcząca może i fajne oddaje kontrast oraz barwy, jednak – z mojego punktu widzenia – to koszmar. Działa ona bardziej jak lustro, niż ekran.
Szczególnie przydatne jest sporządzenie takiej listy w przypadku, gdy przymierzasz się do wdrożenia oprogramowania. Większość moich klientów chcąc rozpocząć robienie webinariów, ma ustalone konkretne funkcje, ale gdy przyglądamy się wspólnie tematowi bliżej, to niejednokrotnie wychodzi na jaw, że pierwszy trop nie był właściwy.
Pisałem o tym przy okazji omawiania błędów poznawczych. Nie mam na myśli całkowitego zamknięcia się na to, co mówią osoby obeznane w temacie, ale raczej na krytyczne podejście. Jednym z większych grzechów jest założenie, że ekspert ma zawsze rację. Pamiętaj, że ekspert również opiera się o swoje doświadczenia, które są ograniczone. Może nie tak, jak twoje, ale jednak. Dlatego najgorsze o co możesz zapytać eksperta to: co powinienem kupić?
Jeśli już takie pytanie padnie, to właściwa odpowiedź brzmi: to zależy. Eksperci, którzy nie drążą są bowiem najgorszymi doradcami, gdyż kasują ustalenia poprzednich trzech podpunktów. No bo przecież skoro ekspert ci doradza, to na pewnie wie więcej i należy wyrzucić swoje listy i notatki, i skupić się na opinii kogoś, kto się zna.
Dlatego też do ekspertów lepiej przychodzić z konkretnymi pytaniami. I to najlepiej na etapie przed wstępnym wyborem. Zdarzają się pytania typu: „Do firmy po polecisz bardziej ducato czy sprintera?”. Ekspert postawiony przed alternatywą wybierze jedną odpowiedź, choć możliwe, że twój wstępny research był fatalny. Ekspert jest więc po to, żeby z nim rozmawiać i pozyskać jego doświadczenie, ale w żadnym wypadku nie powinien decydować. Jeśli zaś rekomenduje, to powinien to uzasadnić w oparciu o twoje potrzeby i w odniesieniu do wybranych funkcji.
Ten punkt jest bardziej prywatny, niż biznesowy, ale każdy chyba zna to uczucie, gdy kupował coś wartościowego, wydawał oszczędności (smartfon, samochód, laptop, zegarek), odbierał fakturę z rąk sprzedawcy, a po wyjściu ze sklepu dopadały go wątpliwości. Niby potrzebowałem nowego zegarka, który pasowałoby do garnituru. I dobrze wiem, że lepiej kupić mniej znaną szwajcarską manufakturę, niż obrandowany marką modową szajs za 500 zł, ale mimo wszystko! Wydałem kasę na zegarek, a przecież mam zegarek w telefonie.
To normalnie, że po zakupie, gdy wydajemy własne pieniądze, to przez chwilę odczuwamy wyrzuty sumienia. Czy aby na pewno tego potrzebowałem? Zapewne nie, ale żyjesz w społeczeństwie konsumpcyjnym i musisz sobie jakoś radzić, więc ciesz się z nowego zakupu. Należy ci się!
Wracam znowu do zakupów biznesowych. Tutaj punkt poprzedni rzadko obowiązuje. Ja przynajmniej nie przypominam sobie, żeby ktoś kiedyś odczuwał wyrzuty sumienia po wydaniu nieswoich pieniędzy. Może co najwyżej odczuwać lekki niepokój, że wydał je nieracjonalnie, bo się nie przygotował i podjął złą decyzję.
Dużym zaś problemem w przypadku zakupów na firmę czy instytucję jest odprysk zjawiska znanego pod postacią tragedy of commons. Ta koncepcja ekonomiczna zwraca uwagę smutną sytuację, gdy wspólne eksploatowanie jakiegoś dobra sprawia, że interes jednostki staje się ważniejszy od interesu stada. Nieograniczony dostęp do pastwiska prowadzi do jego wyeksploatowania, bo każdy traktuje je jako dobro wspólne i dba przede wszystkim o własny interes, jak Chytra Baba z Radomia.
Czy w firmach nie jest podobnie? Ludzie, którzy mają w dupie przestrzeganie instrukcji właściwego ładowania papieru do firmowej kopiarki, bo przecież jakby co, to jest serwisant. Repowie zarzynający firmowe yarisy do granic możliwości, których powstrzymują jedynie drakońskie kary finansowe, bo przecież jest car fleet manager i pewnie się nudzi. Dobra zasada mówi: znajdź pasterzy do stada zanim jeszcze je kupisz. Przemyśl to przed zakupem i uwzględnij w swoich planach. Nie ma nic gorszego, niż obserwowanie jak wspólne dobro, które sam wyhodowałeś od nasionka, niszczeje przez głupotę innych. Głupotę, którą w biznesie zawsze jakoś da się uzasadnić: bo spieszę się do klienta, bo to jakoś inaczej działa, niż w starym biurze, bo ten system jest bez sensu.
Na pierwszy rzut oka, po lekturze tego, co napisałem, może się wydawać, że podejście decyzji wcale nie będzie łatwiejsze. Weź po prostu kartkę i zacznij stosować się do moich wskazówek, a szybko zauważysz, że będzie. Nauczysz się też odpowiednio kupować w życiu prywatnym, bo między firmowym LSM-em a kuchenką mikrofalową nie ma aż tak wielu różnic.
Dziś żegnam się klasycznie, Frostem/Barańczakiem:
Dwie drogi w żółtym lesie szły w dwie różne strony:
Żałując, że się nie da jechać dwiema naraz
I być jednym podróżnym, stałem, zapatrzony
W głąb pierwszej z dróg, aż po jej zakręt oddalony,
Gdzie wzrok niknął w gęstych krzakach i konarach;Potem ruszyłem drugą z nich, nie mniej ciekawą,
Może wartą wyboru z tej jednej przyczyny,
Że, rzadziej używana, zarastała trawą;
A jednak mogłem skręcić tak w lewo, jak w prawo:
Tu i tam takie same były koleiny,Pełne liści, na których w tej porannej porze
Nie znaczyły się jeszcze śladów czarne smugi.
Och, wiedziałem: choć pierwszą na później odłożę,
Drogi nas w inne drogi prowadzą — i może
Nie zjawię się w tym samym miejscu po raz drugi.Po wielu latach, z twarzą przez zmarszczki zoraną,
Opowiem to, z westchnieniem i mglistym morałem:
Zdarzyło mi się niegdyś ujrzeć w lesie rano
Dwie drogi: pojechałem tą mniej uczęszczaną —
Reszta wzięła się z tego, że to ją wybrałem.
Robert Frost - Droga nie wybrana
2 Comments
Świetny wpis ! W dzisiejszych czasach kiedy popyt jest sztucznie napędzany naprawdę trzeba umieć kupować i robić to rozsądnie.
Bardzo dziękuję. Ja wręcz widzę, jak ten sztucznie napędzany popyt blokuje ludzi i w rezultacie nie są w stanie podjąć żadnego wyboru, nawet z zakupu zrezygnować ;-(