Wiecie, jaki mam problem z tym całym VR? Taki, że większość nas – edukatorów – nie ma o nim pojęcia. A przynajmniej ma go za mało, aby być skutecznymi i rozsądnymi partnerami dla software housów i twórców aplikacji. Oni nie wiedzą jak sprzedawać, bo my nie wiemy, co kupujemy. Taką mam tezę, ale nie chodzi o to, aby ją bronić lecz by ten stan rzeczy nieco poprawić. Inaczej wirtualna rzeczywistość nigdy nie wejdzie na stałe do edukacji. Nieważne, ile startupów z branży edtech powstanie. Nie ważne, ile efektów wow wywołamy. Dlaczego?
Nasze doświadczenia z VR są zazwyczaj dosyć podstawowe:
VR jest często łączony z innymi technologiami, jak AR, czasem mylony z wideo sferycznym i generalnie wszystko, co wiąże się z zakładaniem na głowę dziwnych okularów jest konsekwentnie nazywane VR. Jednak między wirtulaną rzeczywistością (VR), rozszerzoną rzeczywistością (AR) czy nawet mieszaną rzeczywistością (MR) jest jedna zasadnicza różnica, która lokuje virtual reality w zupełnie innym miejscu. To imersja . Słowo to pochodzi z łaciny (immergo) i oznacza zanurzenie. To jest klucz – zanurzenie się w wirtualnym świecie, które daje zupełnie inne doznania. Aby je osiagnąć musimy dysponować odopowiednimi warunkami i sprzętem. Jeśli zakładać gogle na stoisku podczas targów, to mając świadomość w jakiej sytuacji jesteś, nie osiągniesz optymalnego stanu. Pomijam już fakt, że takie treści są przygotowane z myślą i prezentacji możliwości VR szerokiej publiczności szybko i masowo. Tyle, że możliwości nie mówią nic o konkretnych sytuacjach i zastosowaniach.
Oto przykład. Tutaj znajdziecie możliwości motywu wordpress, który jest użyty w mojm blogu: https://themes.muffingroup.com/be/splash/ – robi wrażenie? Pewnie tak. Co to mówi o mojej stronie? Nic. Czy po przejrzeniu tego linka dowiedzieliście się czegoś o robieniu stron? Też nie bardzo. No właśnie.
W Fundacji Digital Knowledge Observatory postanowiliśmy trochę zainwestować w zmianę tego obrazu rzeczywistości. Każdy, kto ma związek z edukacją i rozwojem ma szansę popróbować trochę ten VR „pomiętolić”, zawodowo/prywatnie, w czasie pracy/po godzinach – do ustalenia. Mam w studio na stanie fajne komponenty, ale sami edukacyjnego prochu nie wymyślimy. Oprócz sprzętu mamy też odpowiednie warunki do spokojnej pracy i wyciągania wspólnych wniosków. Nasze próby powinny mieć choć częściowo wymierny charakter, więc przyda się każdy, kto ma doświadczenie w metodyce uczenia i badań.
To, co razem potencjalnie wypracujemy, to będzie nasza autorska metodyka. Możliwe, że będzie to coś przełomowego, ale też możliwe, że zmarnujemy trochę czasu na dobrej zabawie. Zapraszam do kontaktu ze mną przez mój służbowy adres e-mail w fundacji: piotr.maczuga@digitalknowledge.pl.
Aha, odpowiedź na postawione w tytule pytanie brzmi: wspólnie.