Jakich błędów musisz unikać, jeśli chcesz skutecznie dzielić się wiedzą na żywo

Wiedza to potęga, tworzymy społeczeństwo, a niektórzy nieogarniający nauk humanistycznych twierdzą nawet, że cywilizację opartą na wiedzy. No to się to wiedzą dzielimy. Stało się to o tyle modne, co bezrefleksyjne w swoim wykonaniu. Bo moda na to, żeby dzielić się wiedzą i plan, jak na tym skorzystać to jedno, a umiejętności i planowanie to drugie.
Nie w tym rzecz przecież, żeby od razu kończyć studia z zakresu nauczania dorosłych, bo przecież nie o nauczanie nam chodzi, ale – zazwyczaj – o content marketing. To tam „się dzieje”, bo tam jest kasa na to, żeby organizować webinaria i inne formy spotkań na żywo z potencjalnym klientem. Z punktu widzenia firmy prezentuje się to dosyć logicznie: pokazujemy coś ciekawego i inspirującego, aby dyskretnie zachęcić do zakupu naszego produktu lub usługi. Z punktu widzenia odbiorcy jest nieco inaczej:
Jeśli z punktu widzenia oddziaływania na mnie, perswazji i uczenia mnie dzieje się to w sposób nie do końca kontrolowany i bez świadomości tego, jak taka nauka może się dla mnie skończyć, to po prostu jest nie fair.
Obecna dekada daje nam zajebisty handicup. Ludzie chcą nam poświęcać swój prywatny czas. To już któreś pokolenie rozwinięte w przekonaniu, że wiedza jest cenna. To się pewnie zmieni, wraz z rozczarowaniem, które w końcu nadejdzie, ale póki co zapisujemy się na webinaria i słuchamy, co mądrzejsi od nas mają do powiedzenia.
Jak docierać do dorosłych
Zacznijmy więc od rzeczy podstawowych, które mogły jednak umnąć:
Musisz bowiem wiedzieć, że dorośli uczą się zupełnie inaczej, niż niedorośli. Nie chodzi tylko o procesy zachodzące w mózgu, ale przede wszystkim o podejście do tematu i kontekst. Jest to początkowo trudne do opanowania, bo większość z nas zna jedynie klasyczny, „szkolny” model uczenia i nauczania, w którym byliśmy wychowani od przedszkola, po magisterkę.

Nawet w przypadku dzieci wyrobienie nawyku uczenia się teoretycznego i na pamięć nie jest łatwe. Niestety, taka jest rzeczywstość większości szkół i tak zapamiętujemy uczenie innych.
Dzieci podchodzą do procesu uczenia się bardziej bezrefleksyjnie, bo jest dla nich oczywiste, że uczyć się trzeba, skoro jest szkoła i nauczyciel kazał, a mama z tatą trzymają jego stronę. Mało kto podważa sens takiego modelu i nawet gdy już taki osobnik przechodzi lata młodzieńczej kontestacji, zazwyczaj kończy się jedynie na lekkim buncie. Wszak wiadomo, że uczyć się trzeba, nawet jeśli przeczuwamy, że sporo wzorów i definicji do niczego się nam w życiu nie przyda, ani nie uczyni nas mądrzejszymi. Z takim bagażem doświadczeń idziemy w życie i prędzej czy później zaczynamy się specjalizować w danej dziedzinie, inne lekko lub mniej niż lekko, sobie odpuszczając. W końcu oglądając „Jeden z dziesięciu” dochodzimy do wniosku, że nie pamiętamy, kiedy się rozpoczęła Rewoluja Francuska, ani czym się różni średnia od mediany.
W końcu następuje ten moment – wpadamy na to sami lub jesteśmy predestynowani przez klienta albo przełożonego:
Panie mecenasie, jest taki pomysł: poprowadziłby pan w kwietniu webinar dla naszych klientów. Taki o tych nowych zmianach w prawie… No wie pan. W końcu prowadzi pan dla nas warsztaty, pisze artykuły, to taka godzinka przed kamerą to sama przyjemność.
To to właśnie często wygląda.
I tu często zaczynają się strome schody. Nie mam na myśli doświadczenia czy obycia przed kamerą, ale przekonywanie kogoś, że skoro już i tak od czasu do czasu uczy innych, to webinarium to pestka. Podchodząc „z marszu” do uczenia innych staramy się skorzystać z osobistych doświadczeń, a te często kończą się na czasach szkolnych czy studenckich. A tymczasem:
- Osoby namiętnie prowadzące szkolenia, ale nie będące do tego przygotowane pod kątem metodycznym wcale nie są dobrymi kandydatami do prowadzenia webinarium. Ich szkolenia często opierają się przede wszystkim na niemal maszynowym przekazywaniu faktów, bo mają błędne odczucie, że czym więcej wiedzy przekażą, tym będą skuteczniejsi.
- Wpadają w pułapkę nadmiaru wiedzy, którą ciężko jest przekazać na szkoleniu, ale na webinarium to już prawdziwa masakra, bo większość niedoświadczonych trenerów stara się skompresować 8-godzinny kurs do 45 minut, co w rezultacie sprawia, że albo spłycają temat, albo zagęszczają go tak bardzo, że odbiorcy nie są w stanie za tym nadążyć.
- W tematach „twardych” można przeżyć wiele lat dorabiając sobie szkoleniami i nigdy się nie dowiedzieć, że robi się to źle. Ludzie „zawaleni” niekonsumowalną kupą danych rzadziej pozwalają sobie na refleksję. Notują, słuchają, bo skoro już autorytet w danej dziedzinie udziela im rad, to musi w tym być jakiś sens. Nawet jeśli taki trener praktycznie cytuje ustawę czy podręcznik, bo na nic innego nie ma czasu, ani przygotowanych narzędzi.
W obliczu takich zagrożeń firma stawiająca na content marketing poprzez webinaria powinna co najmniej przestraszyć się, a najlepiej wyciągnąć jakieś wnioski z tego, że dzielić się wiedzą z dorosłymi wcale nie jest tak łatwo. Ja staram się zawsze wyjść od mojego własnego aksjomatu w tej sprawie:
Ludzie mają w dupie to, co masz do powiedzienia

W przypadku dorosłych praktyka bierze górę nad teorią, bo teoria dopisuje się jako suplement.
Serio. Czasem pochwalą za odwagę, i że masz to coś, że fajnie się ciebie słucha, ale tak na poważnie – zastanów się: kto ma dzisiaj czas, żeby gapić się przez godzinę w monitor i słuchać biznesowo-rozwojowej ewangelizacji. Szczególnie, że stream na Facebooku czy YouTube jest tak prosty do uruchomienia, że nie ma dnia, żeby ktoś ze społecznościowej paczki czegoś tam nie transmitował.
Takie wydarzenia live mają dziś znaczenie przede wszystkim towarzyskie, mniej użyteczne, chociaż we wszystkim można się doszukiwać użyteczności. Jeśli masz ambicję naprawdę dzielić się wiedzą i chcesz to robić skutecznie, to zapraszam cię do poznania kilku faktów o nas, dorosłych. Poniższe tezy możesz od razu analizować pod kątem własnej osoby i zobaczysz, jak dużo w tym prawdy i że do tej pory często nie zdawałeś sobie z tego sprawy.
Dorośli muszą mieć potrzebę
Oznacza to, że nieustannie analizują treść po kątem przydatności tego, co im przekazujesz. Nie akceptują modelu: chętnie posłucham, może kiedyś mi się to przyda. Świat zasuwa w takim tempie, że jeżeli coś nie jest ci potrzebne teraz, to nie jest potrzebne wcale. Mam tu na myśli oczywiście rzeczy, których możesz się nauczyć na webinarium, a nie ogóle umiejętności.
Żeby twoje webinarium miało sens musisz być praktyczny, a nie teoretyczny. Dlatego dobrze sprawdzają się tematy dotyczące np. zmiany stawki VAT czy innych przepisów. W zasadzie obecna partyzantka legislacyjna to prawdziwy dar dla organizujących webinaria w tematyce zmian prawnych, ponieważ rządzący tworzą silną potrzebę i presję, aby być na bieżąco, a przy tym często działają tak nieudolnie, że cieżko jest znaleźć rzetelne informacje na temat planowanych zmian.
Dorośli chcą próbować
Nie ma nic gorszego, niż nasłuchac się teorii, które nie ma przełożenia na praktykę. Dorosły uczy się i przekonuje do tego czego się nauczył właśnie poprzez próbowanie. To jest temat ważny również dla dzieci, bo pamiętamy ze szkoły, że lekcje praktyczne dały nam dużo więcej, niż te teoretyczne, jednak w przypadku dorosłych ta potrzeba staje się jeszcze bardziej widoczna, bo o ile dziecko nie odmówi zakuwania teorii na pamięć, tak dorosły po prostu się wyloguje.
W przypadku dorosłych ważne jest, aby mogli oni brać aktywny udział w naszym webinarium, np. poprzez symulowanie przykładów czy analizowanie możliwości wykorzystania danych rozwiązań w swoim przypadku. Równie istotne jest możliwie szybkie wprowadzenie zdobytej wiedzy w życie. Robienie webinarium o przyszłości social marketingu może być inspirujące, ale na pewno nie spełni jakie w takim formacie pokładamy.
Dorośli nie lubią abstrakcji
Bardzo wdzięczne jest to, że dorośli lubią się opierać na realnych problemach, co daje nam duże możliwości. Jeśli bowiem lokujemy w webinarium nasz produkt lub siebie, jako eksperta, to mając trochę obycia w temacie i elokwencji będzie nam łatwiej przygotować ciekawe webinarium.
Trzeba tylko pamiętać o tym, że jako dzieci nie mieliśmy nic przeciwko temu, aby uczyć się w oparciu o definicje, krok po kroku, no a teraz to sie zmieniło. Dorośli muszą mieć nakreślony problem, a od uczącego oczekują, że znajdą rozwiązanie, albo przynajmniej ściężkę, która do niego prowadzi. To zaś zmusza nas do czegoś niby oczywistego – poznania prawdziwych potrzeb i oczekiwań naszych odbiorców.
Dorośli radzą sobie poza schematem
W odróżnieniu od dzieci, dorośli nie potrzebują ściśle zredagowanych podręczników, ani opracowania curriculum. Będzie to w ich przypadku mało przydatne, bo dorośli ograniczają to jak i czego się uczą do tego, co im się wydaje potrzebne. Z jednej strony jest to trudne, bo przywykliśmy do uczenia się „od A do Z”, ale z drugiej daje niezwykłe możliwości.
Warto wykorzystać bagaż doświadczeń osoby dorosłej, bo to też ogromny kapitał. Dorośli, w odróżnieniu od dzieci, mają większe możliwości pracy nad procesem uczenia się – możesz z nimi dyskutować i aktywnie dobierać tematy i formy. Nie ograniczają cię ramy programowe, ani nie musisz starać się dawać im za wszelką cenę gotowych rozwiązań.
Generalnie – dorośli chcą się uczyć
Chcą, i trzeba wykorzystać ten moment w naszej historii, gdy tak doskonale ułożyły się orbity dobrobytu i technologii, że możemy się niemal bez ograniczeń rozwijać nie wychodząc nawet z domu. Ten schemat nie będzie trwał wiecznie i teraz jest pora żniw, co też nie oznacza, że można na tym polu działać bezrefleksyjnie.
Dziś, dzięki wszechobecnym narzędziom wideo (YT, FB) wszyscy wszystkim doradzają. Po pierwsze: jest coś niepokojącego w fetyszu uważania, że gadką można zarobić na chleb, nawet jeśli się tej gadki nie poparło własnym doświadczeniem.
Teraz pora na praktykę
Nie można przeczyć samemu sobie, więc przechodzę do praktyki. Oto lista zadań, które powinieneś przemyśleć przed kolejnym występem na żywo:
Zadanie pierwsze: Postaraj się lepiej poznać swoją grupę docelową, szczególnie jeśli opierasz się o social media i własne kanały/profile. Znajomość potrzeb i oczekiwań swoich widzów może nieco rozmijać się z twoimi planami, ale to doskonała wskazówka. Możesz użyć ankiety na profilu.
Zadanie drugie: Opisz w skrócie swoje persony, a więc profile widzów, do których chcesz docierać. Porównasz to łatwo z obecną widownią i dzięki temu łatwiej ci będzie opracować plan jak trafiać do widzów naprawdę dla ciebie ważnych, a nie po prostu tych, których masz na profilu i cię lubią.
Zadanie trzecie: Zawsze i bezwzględnie stawiaj przed sobą cel – czego konkretnie nauczą się dziś twoi widzowie. Przed i w trakcie webinarium trzymaj się tego celu, komunikuj go i pytaj czy udało się go osiągnąć. Bez względu na końcowy sukces, odbiorcy bardzo docenią, że podchodzisz do nich konkretnie.
Zadanie czwarte: Podziel webinarium na konkretne punkty i przypisz do nich zadane dla siebie – co chcesz osiągnąć tym konkretnym akapitem czy slajdem. Trzymaj się tego planu.
Zadanie piąte: Weź na warsztat każdy punkt powyższego planu i zastanów się jak można go uczynić bardziej interaktywnym i zaangażować odbiorców. Na przykład: możesz dodać ankietę czy zachęcić do dyskusji na czacie zamiast po prostu mówić.
Zadanie szóste: Najskuteczniej jest łączyć ze sobą (ale z umiarem) różne elementy mniej i bardziej aktywne, i twoim celem powinno być dążenie do perfekcji w tym zakresie.
Zadanie siódme: Zawsze pytaj o zdanie po webinarium – poczekaj kilka dni, bo często bezpośrednio po zakończeniu uczestnicy są pod silnym wpływem twojej osoby i nie potrafią racjonalnie ocenić tego, co ich spotkało. Cienniejsą informacją będzie to czy treść i forma przydały się w przyszłości.
✕Jeśli uda cię się wprowadzic w życie choć kilka, to liczę na to, że podzielisz się ze mną swoimi refleksjami na ten temat. A jeśli chciałbyś komuś polecić ten artykuł – nie krępuj się: