Rozpowszechnianie wizerunku wymaga zezwolenia osoby na nim przedstawionej – tyle art. 81 pkt 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. I gdyby poprzestać na pierwszym zdaniu, to pewnie miałbyś kłopoty na każdym kroku. Jednak coraz bardziej powszechna wiedza w zakresie wizerunku i jego ochrony przypomina nam, że są co najmniej dwa wyjątki.
Zezwolenia nie wymaga rozpowszechnianie wizerunku:
1. osoby powszechnie znanej, jeżeli wizerunek wykonano w związku z pełnieniem przez nią funkcji publicznych, w szczególności politycznych, społecznych, zawodowych;
2. osoby stanowiącej jedynie szczegół całości takiej jak zgromadzenie, krajobraz, publiczna impreza.
I tu pojawiają się liczne pytania, nieścisłości, mity, które nie tylko rozmywają temat, ale przede wszystkim mogą nas wpędzić w kłopoty.
A jeśli wolisz oglądać, niż czytać, to tutaj masz pigułkę:
Na wstępie pojawia się pytanie: kim jest osoba publiczna? Możemy sobie wyobrazić, że jest to Prezydent, premier, ale też Bogusław Linda i Doda. W którym jednak miejscu kończy się bycie osobą publiczną? Czy córka premiera staje automatycznie osobą publiczną? Zwróćcie uwagę, że ustawodawca pisze o osobie powszechnie znanej, nie używając wcale określenia osoba publiczna. Nie chodzi więc jedynie o wykonywanie funkcji publicznych i pewną sławę z tym związaną.
Kłopotliwa staje się więc definicja tej powszechności. Prezydent Miasta Warszawy jest osobą powszechnie znaną, ale czy również w – dajmy na to – Kolumbii czy na Mauritiusie? Czy zatem kolumbijski blogger może użyć wizerunku tej osoby w swoim artykule? No i oczywiste pytanie – kiedy kończy się życie prywatne osoby publicznie znanej. Jeśli jest znana, to pojawiając się publicznie powinna liczyć się z tym, że zostanie rozpoznana, a – idąc dalej – jej wizerunek wykorzystany. Choć jedno z drugim nie ma wiele wspólnego, to sprawy takie rozważane są indywidualnie dla każdego przypadku.
Świadomość tego, że – upraszczając znacznie – można fotografować tłum jest dosyć duża. Często jednak pojawiają się pytania: Od ilu osób zaczyna się tłum? A wraz z nimi mityczne, ale błędne odpowiedzi. Najczęściej słyszę, że tłum liczymy od 15 osób i gdy tyle jest, możemy filmować i rozpowszechniać. BZDURA. Napisałem wielkimi literami, aby wyraźnie odciąć się od tego. Tłum nie ma swojej ustawowej definicji. Zauważcie, że ustawa też nie mówi o tłumie, ale o:
osobach stanowiących jedynie szczegół całości takiej jak zgromadzenie, krajobraz, publiczna impreza.
I tym razem trzeba podejść do tematu zdroworozsądkowo. Ustawodawcy nie chodziło przecież o to, żeby odliczać kolejno i na tej podstawie stworzyć idealny wzorzec, ale o sytuacji, w której absurdalny przepis wymagałby uzyskania zgody na upublicznienie wizerunku od kibiców na stadionie czy widowni podczas festiwalu w Opolu.
Dlatego też, gdy nie koncentrujemy się na osobach, ale na wydarzeniu, możemy wykorzystać ten przepis. Tak jak pisałem: z umiarem. Liczą się też intencje.
Zapewne spotkałeś się z różnymi zastrzeżeniami dotyczącymi rozpowszechniania (a nawet fotografowania, filmowania czy kopiowania) logotypów znanych marek. Dobra wiadomość jest taka, że ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych nic o tym nie mówi. Zła – są inne dokumenty, które regulują ochronę znaku towarowego. Bardzo zła – właściciele co większych brandów sami w swoich wewnętrznych regulaminach tworzą reguły wykorzystania ich znaków w różnych kontekstach, które czasem znacząco odbiegają od zapisów ustawowych.
Prawo autorskie nie mówi nic o ochronie logotypu czy nazwy firmy, bo nie są one przedmiotem tego prawa. Zaglądamy więc do ustawy prawo własności przemysłowej z 2001 roku i dowiadujemy się, że na użycie znaku towarowego musimy mieć zgodę, chyba, że – uogólniając – ma to charakter informacyjny. Osoby zajmujące się sprzedażą markowych produktów też powinny wyczuć różnicę. Jeśli sprzedajemy sprzęt audio, to podawanie audiofilskich marek z pewnością podniesie prestiż naszej strony internetowej. Jest to jednak informacja o dostępnym produkcie. Jeśli znak towarowy jakoś sugerował by, że jesteśmy „autoryzowanym partnerem” lub cokolwiek innego niezgodnego z prawdą, to jest to już przekroczenie dozwolonego użytku. Ponownie, o wszystkim świadczy kontekst.
Jeśli zdarzy ci się naruszyć wizerunek osoby:
art. 83: Do roszczeń w przypadku rozpowszechniania wizerunku osoby na nim przedstawionej oraz rozpowszechniania korespondencji bez wymaganego zezwolenia osoby, do której została skierowana, stosuje się odpowiednio przepis art. 78 ust. 1; roszczeń tych nie można dochodzić po upływie dwudziestu lat od śmierci tych osób.
no i wspomniany art. 78 ust 1:
Twórca, którego autorskie prawa osobiste zostały zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania. W razie dokonanego naruszenia może także żądać, aby osoba, która dopuściła się naruszenia, dopełniła czynności potrzebnych do usunięcia jego skutków, w szczególności aby złożyła publiczne oświadczenie o odpowiedniej treści i formie. Jeżeli naruszenie było zawinione, sąd może przyznać twórcy odpowiednią sumę pieniężną tytułem zadośćuczynienia za doznaną krzywdę lub – na żądanie twórcy – zobowiązać sprawcę, aby uiścił odpowiednią sumę pieniężną na wskazany przez twórcę cel społeczny.
Pozwy zdarzają się w tych przypadkach wcale nie tak rzadko. Co prawda dotyczą najczęściej konfliktów między przedstawicielami mass mediów, a osobami publicznymi. Nie zmienia to jednak faktu, że prywatne kancelarie często walczą w imieniu swoich pokrzywdzonych klientów bardzo sprawnie. Dlatego też warto się zabezpieczyć:
Zgoda – jeśli jest wymagana – powinna zawierać co najmniej następujące informacje:
1 Comment
[…] Ochrona wizerunku – co można, a czego nie […]