Prawo cytatu - Piotr Maczuga Blog
No i znowu się widzimy w odcinku Prawa autorskiego w 3 minuty. Tym razem o cytowaniu, jako formie dozwolonego użytku. Użytek dozwolony nie jest jednak użytkiem nieograniczonym, co powoduje pewne komplikacje, a do tego rodzi niedomówienia i podsyca mity z gatunku fantastyki prawno-naukowej
Jak zwykle 3-minutowa pigułka poniżej, dla tych, co nie lubią czytać, a jednocześnie kręci ich jak się męczę z voice over dla opóźnionych w rozwoju wokalno-dykcyjnym.
To tak w skrócie, a teraz czas na trochę przepisów.
„Jaki jest koń, każdy widzi”, że zacytuję Benedykta Chmielowskiego. I trochę podobnie jest z tym cytatem. To takie zdanie, lub więcej zdań, zgrabnie otoczone podwójnymi przecinkami. Wiemy też, że cytat to czyjeś słowa, cudze – można powiedzieć, bo wspominane „przecinki” to cudzysłów. Nazwa zobowiązuje.
Z punktu widzenia prawa autorskiego, a przede wszystkim znanej i lubianej ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83), cytat to… no dobra, nie dowiemy się co to jest cytat, ale za to przeczytamy:
Wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów oraz rozpowszechnione utwory plastyczne, utwory fotograficzne lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym celami cytatu, takimi jak wyjaśnianie, polemika, analiza krytyczna lub naukowa, nauczanie lub prawami gatunku twórczości.
art. 29
Tak więc ustawodawca otwiera przed nami furtkę dozwolonego użytku, która jest częścią płota z dosyć dużymi dziurami. Trudno bowiem sobie wyobrazić współczesny świat (a nawet ten z 1994 roku, wiesz, koniec Nirvany, ale za to premiera „Króla Lwa”) bez możliwości cytowania dorobku kultury. Również tej w miarę współczesnej i chronionej przez prawo autorskie. Niemniej jednak furtka została otwarta, ale żeby wszytko odbywało się w należytym porządku, postawiono konkretne warunki. I pośród nich jest pies pogrzebany.
Aby „przytaczanie” było zgodne z przepisami, musi być uzasadnione celami. Niby bez sensu takie zdanie, ale chodzi o to, że celem cytatu nie może być tak po prostu wykorzystanie czyjejś twórczości, bo autorowi się tak podobna. Nie wielkość czy forma cytatu świadczą (zazwyczaj) o jego legalności, ale nasze intencje. Ustawodawca wykazał się daleko posuniętą życzliwością, o wymienił zasadniczo najważniejsze przypadki. Oto one:
Warto dodać, że obecnie posługując się cytatem czasem mieszamy kilka z powyższych kontekstów. Nie ma w tym nic złego. Ważne jest, aby ogólnie rzecz biorąc cytat był uzasadniony.
Niezależnie od powyższego istnieje jeszcze jeden, kluczowy warunek, aby cytowanie mieściło się w granicach dozwolonego użytku:
Można korzystać z utworów w granicach dozwolonego użytku pod warunkiem wymienienia imienia i nazwiska twórcy oraz źródła. Podanie twórcy i źródła powinno uwzględniać istniejące możliwości. Twórcy nie przysługuje prawo do wynagrodzenia, chyba że ustawa stanowi inaczej.
art. 34
Cytat bezwzględnie musi być „podpisany” tak, aby nie ulegało wątpliwości, kto jest autorem pierwowzoru z którego „zaciągasz” fragment i co to za pierwowzór. Trzeba to po prostu zrobić porządnie i uczciwie.
No i, co wielu zainteresuje szczególnie, za prawo do cytatu nie musimy płacić żadnemu ZAiKS-owi czy samemu autorowi.
Tutaj niestety nie mam dobrych wiadomości. Nie ma wśród praktyków prawa autorskiego zgodności co do tego czy i w jaki sposób można wykorzystywać cytaty w działalności komercyjnej. Wydaje się, że nie ma przeszkód, ale co jakiś czas zgłaszane są zdania odrębne. Niestety, ustawa nie reguluje tego w przejrzysty sposób, dlatego warto śledzić zarówno internet, jak i zapadające wyroki. Ja polecam lookreatywni.pl – serwis o prawie własności intelektualnej dla wszelkiego rodzaju ludzi kreatywnych, w tym naukowców, artystów czy dziennikarzy. Całość opisywana jest dosyć strawnie, więc na pewno łatwiej tam, niż na blogach kancelarii prawniczych.
Na koniec rozprawię się z dwoma niedomówieniami, które stanowią podstawę swoistej mitologii tworzącej się na podwalinach prawa autorskiego:
Na pocieszenie dodam, że w praktyce temat cytowania wydaje się o wiele łatwiejszy niż w teorii. Są dwie zasady: myśl i oznaczaj.
2 Comments
Czyli w zasadzie nic nie wiadomo 🙂
Ja to mam takie wrażenie, że prawnicy jednak muszą mieć pracę, więc nikt nie tworzy przejrzystych przepisów. A później jest tak, że nawet prawnik za pieniądze Ci nie napisze, że możesz coś zrobić, tylko odpowie „co do zasady, to można, niemniej jednak…”. Z mojego punktu widzenia naprawdę zdrowy rozsądek + przestrzeganie powyższych zasad wystarczy w zupełności.