Prawo cytatu

No i znowu się widzimy w odcinku Prawa autorskiego w 3 minuty. Tym razem o cytowaniu, jako formie dozwolonego użytku. Użytek dozwolony nie jest jednak użytkiem nieograniczonym, co powoduje pewne komplikacje, a do tego rodzi niedomówienia i podsyca mity z gatunku fantastyki prawno-naukowej
Jak zwykle 3-minutowa pigułka poniżej, dla tych, co nie lubią czytać, a jednocześnie kręci ich jak się męczę z voice over dla opóźnionych w rozwoju wokalno-dykcyjnym.
To tak w skrócie, a teraz czas na trochę przepisów.
Co to jest cytat
„Jaki jest koń, każdy widzi”, że zacytuję Benedykta Chmielowskiego. I trochę podobnie jest z tym cytatem. To takie zdanie, lub więcej zdań, zgrabnie otoczone podwójnymi przecinkami. Wiemy też, że cytat to czyjeś słowa, cudze – można powiedzieć, bo wspominane „przecinki” to cudzysłów. Nazwa zobowiązuje.
Z punktu widzenia prawa autorskiego, a przede wszystkim znanej i lubianej ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83), cytat to… no dobra, nie dowiemy się co to jest cytat, ale za to przeczytamy:
Wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów oraz rozpowszechnione utwory plastyczne, utwory fotograficzne lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym celami cytatu, takimi jak wyjaśnianie, polemika, analiza krytyczna lub naukowa, nauczanie lub prawami gatunku twórczości.
Tak więc ustawodawca otwiera przed nami furtkę dozwolonego użytku, która jest częścią płota z dosyć dużymi dziurami. Trudno bowiem sobie wyobrazić współczesny świat (a nawet ten z 1994 roku, wiesz, koniec Nirvany, ale za to premiera „Króla Lwa”) bez możliwości cytowania dorobku kultury. Również tej w miarę współczesnej i chronionej przez prawo autorskie. Niemniej jednak furtka została otwarta, ale żeby wszytko odbywało się w należytym porządku, postawiono konkretne warunki. I pośród nich jest pies pogrzebany.
Cytat na legalu
Aby „przytaczanie” było zgodne z przepisami, musi być uzasadnione celami. Niby bez sensu takie zdanie, ale chodzi o to, że celem cytatu nie może być tak po prostu wykorzystanie czyjejś twórczości, bo autorowi się tak podobna. Nie wielkość czy forma cytatu świadczą (zazwyczaj) o jego legalności, ale nasze intencje. Ustawodawca wykazał się daleko posuniętą życzliwością, o wymienił zasadniczo najważniejsze przypadki. Oto one:
- Wyjaśnienie – sytuacja, w której wykorzystujesz fragmenty cudzego utworu, aby lepiej wyjaśnić o co ci chodzi. Nie chodzi tylko o lepsze opisanie, ale na przykład o zilustrowanie obrazem. Korzystasz więc z gotowych już dzieł nie po to, aby bezkarnie wykorzystać czyjąś twórczość, ale aby ułatwić zrozumienie i interpretację twojej. Nie trzeba się tu trzymać ściśle naukowych przesłanek. Cytować możesz równie dobrze w całkiem banalnych sytuacjach.
- Analiza krytyczna – na tym opiera się praca wielu krytyków, dziennikarzy czy pisarzy, a także uczniów szkół średnich zmuszanych do radosnego pastwienia się nad Szymborską. Po prostu ciężko poddać analizie, gdy nie można się tym posługiwać. Dlatego bardziej merytoryczni hejterzy powinni zwrócić szczególną uwagę na ten aspekt prawa autorskiego i korzystać do woli.
- Polemika – aby wdać się z kimś w dyskrus trzeba mieć odpowiednie argumenty. Możliwość cytowania jest tutaj niezastąpiona. Więc jeśli generalnie jest OK, ale ktoś ci jednak działa na nerwy, to cytat jest jak najbardziej na miejscu. „Możesz pieprzyć głupoty jakiemuś idiocie, ale nie możesz pieprzyć głupot mi”, a na końcu możesz dodać, że to Gordon Ramsey.
- Nauczanie – pomijając podręczniki do języka polskiego, często sami wykorzystujemy ten kontekst chociażby dodając fragmenty innych utworów (w tym multimedialnych) do swoich prezentacji. Temat raczej jasny.
- Prawa gatunku twórczości – wyobrażasz sobie, że jakikolwiek satyryk, na przykład karykaturzysta, prosi o zgodę na wykorzystanie utworu, który chce wykorzystać? Wszyscy parodyści siedzieliby w więzieniach. Są po prostu takie gatunki twórczości, które mają swoje specjalne prawa.
Warto dodać, że obecnie posługując się cytatem czasem mieszamy kilka z powyższych kontekstów. Nie ma w tym nic złego. Ważne jest, aby ogólnie rzecz biorąc cytat był uzasadniony.
Rozpoznawalność cytatu
Niezależnie od powyższego istnieje jeszcze jeden, kluczowy warunek, aby cytowanie mieściło się w granicach dozwolonego użytku:
Można korzystać z utworów w granicach dozwolonego użytku pod warunkiem wymienienia imienia i nazwiska twórcy oraz źródła. Podanie twórcy i źródła powinno uwzględniać istniejące możliwości. Twórcy nie przysługuje prawo do wynagrodzenia, chyba że ustawa stanowi inaczej.
Cytat bezwzględnie musi być „podpisany” tak, aby nie ulegało wątpliwości, kto jest autorem pierwowzoru z którego „zaciągasz” fragment i co to za pierwowzór. Trzeba to po prostu zrobić porządnie i uczciwie.
No i, co wielu zainteresuje szczególnie, za prawo do cytatu nie musimy płacić żadnemu ZAiKS-owi czy samemu autorowi.
Wykorzystanie komercyjne
Tutaj niestety nie mam dobrych wiadomości. Nie ma wśród praktyków prawa autorskiego zgodności co do tego czy i w jaki sposób można wykorzystywać cytaty w działalności komercyjnej. Wydaje się, że nie ma przeszkód, ale co jakiś czas zgłaszane są zdania odrębne. Niestety, ustawa nie reguluje tego w przejrzysty sposób, dlatego warto śledzić zarówno internet, jak i zapadające wyroki. Ja polecam lookreatywni.pl – serwis o prawie własności intelektualnej dla wszelkiego rodzaju ludzi kreatywnych, w tym naukowców, artystów czy dziennikarzy. Całość opisywana jest dosyć strawnie, więc na pewno łatwiej tam, niż na blogach kancelarii prawniczych.
Fakty i mity
Na koniec rozprawię się z dwoma niedomówieniami, które stanowią podstawę swoistej mitologii tworzącej się na podwalinach prawa autorskiego:
- Długość cytatu – nie ma konkretnego wskazania. Wszystko zależy od celu i kontekstu. Jeśli, dajmy na to, piszesz książkę o podróżny do Gruzji, to warto napisać też coś od siebie, a nie na potęgę kopiować z innych źródeł, przeplatając co jakiś czas własnymi przemyśleniami. Ten przykład „wtopy” Wydawnictwa Pascal sprzed kilku lat pokazuje nie tylko, jak trudno jest zapanować nad treścią, gdy ma się kiepskiego wydawcę, ale też jak manipulować faktami i tuszować jawny plagiat, gdy jest się dużym wydawnictwem.
- Oznaczenie cytatu – napisanie czegoś w postaci „źródło: Wikipedia”, albo „YouTube” to w zasadzie klasyka westernu. Zdarza się to nagminnie nawet w ogólnopolskich serwisach informacyjnych i gazetach. Wyobraź sobie, że ty napisałbyś w pracy dyplomowej w przypisach: „Źródło: Biblioteka Uniwersytecka”. Raczej by nie przeszło. „Wikipedia” to żadne oznaczenie źródła. Należy podać konkret – chcę znać autora, tytuł i źródło z którego czerpałeś. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku.
Na pocieszenie dodam, że w praktyce temat cytowania wydaje się o wiele łatwiejszy niż w teorii. Są dwie zasady: myśl i oznaczaj.
2 Comments
Czyli w zasadzie nic nie wiadomo 🙂
Ja to mam takie wrażenie, że prawnicy jednak muszą mieć pracę, więc nikt nie tworzy przejrzystych przepisów. A później jest tak, że nawet prawnik za pieniądze Ci nie napisze, że możesz coś zrobić, tylko odpowie „co do zasady, to można, niemniej jednak…”. Z mojego punktu widzenia naprawdę zdrowy rozsądek + przestrzeganie powyższych zasad wystarczy w zupełności.