Kiedy w 2020 roku zatrzymał się rynek wydarzeń – małych i dużych – ponieważ nie mogliśmy organizować ich z udziałem publiczności, trzeba było sobie szybko radzić. Jedynym rozważanym kierunkiem aktywnym było przeniesienie działalności do świata on-line, choć nie każdemu się to udało i nie każdy chciał. Szkolenia, konferencje, kongresy, gale, koncerty, a nawet targi musiały odnaleźć się w nowej rzeczywistości. To zaś sprawiło, że na rynku z dnia na dzień pojawiło się duże zapotrzebowanie na osoby, które mają doświadczenie w transmisjach online.
Przed pandemią transmisje najczęściej były mocno pasywne, po prostu przekaz obrazu i dźwięku. Oprócz tradycyjnie rozumianej ekipy (realizator wizji, dźwiękowiec, operatorzy kamer) potrzebna była po prostu osoba, które wie jak skonfigurować i uruchomić transmisję. Już kilka lat wcześniej bezpłatne usługi zaczął oferować YouTube czy Facebook. Na ryku było i jest sporo rozwiązań komercyjnych. Koniec końców chodziło o to, aby na końcu naszego miksera wizji i dźwięku znalazło się urządzenie (lub znacznie częściej komputer i oprogramowanie), które przejmie realizowany obraz i dźwięk, a następnie wyśle go na wskazany serwer za pomocą protokołu RTMP. Jak to zrobić na przykładzie YouTube pisałem już parę lat temu (i zaktualizowałem w zeszłym roku). Działania te w zasadzie nie wymagały często odrębnej osoby, a wręcz przeciwnie – powstało wiele zespołów transmisji online składających się z realizatora/dźwiękowca w jednej osobie, który czasem miał (a czasem nie) kogoś do pomocy przy kamerach. Streaming to streaming, po co drążyć, gdy koszty idą w dół?
Jednak nawet wtedy transmisje oznaczały jedynie dodatek do rzeczywistości. Jeśli było to w stanie ogarnąć dwóch chłopaków, niejednokrotnie dosłownie za parę stówek, to można było to ryzyko ująć w budżecie. Nie mam tutaj na myśli poważnych projektów. Każdy się zgodzi, że nie ma sensu przepłacać, skoro nie widać różnicy, ale nie każdy wie, że jak czegoś nie widać, to nie oznacza jeszcze, że tego nie ma. Lub, że ktoś inny tego nie widzi.
Pandemia jednak zmieniła zasady z dnia na dzień. Nagle transmitować musieli już prawie wszyscy, a kontakty do ekip, które to potrafią mieli nieliczni. Ale najważniejsza z tego okazała się potrzeba zwiększonej interakcji podczas transmisji i ogólnie zmiana paradygmatu z jednokierunkowego przepychania sygnału w stylu klasycznej telewizji (tyle, że w internecie) na tworzenie wspólnego doświadczenia eventowego. Pierwszy lockdown pokazał nam, że najważniejszą potrzebą będzie skuteczne zarządzanie występującymi w evencie, którzy muszą się podłączyć zdalnie do wydarzenia. I wtedy okazało się, że realizator wydarzeń online to zdecydowanie odrębna praca, wymagająca kompetencji i wiedzy, której nikt inny w zespole nie ma. Trzeba też spojrzeć prawdzie w oczy: pierwsze miesiące, a nawet rok to było uczenie się fachu. Wszystkie problemy z łączeniami, awarie dźwięku, pomyłki przy miksowaniu wynikały z tego, że wiele ekip dokształcało się przy klientach (i ich kosztem), nie mając jak tego zrobić wcześniej. Ja sam pracowałem już wcześniej przy tego typu realizacjach od co najmniej 5 lat, więc stanowisko kierownicze w studio musiałem dzielić ze stołkiem realizatora wydarzeń (brakowało ludzi do pracy, a ja miałem najwięcej doświadczenia), a w wolnych chwilach szkoliłem innych realizatorów. Znam więc zawód o którym dziś piszę w zasadzie z każdej strony.
Realizator, czyli kto?
Realizator wydarzeń online odpowiedzialny jest za kompleksowe opracowanie sygnału i wysłanie go do internetu zgodnie ze specyfiką wydarzenia i scenariuszem. Oznacza to łączenie ze sobą w czasie rzeczywistym takich elementów jak:
- obraz z kamer
- dźwięk z miksera audio
- różne multimedia i prezentacje
- łączenia zdalne
czyli w zasadzie wszystko co można pokazać lub zagrać. Ma się to ułożyć w logiczną całość, często opracowaną w scenariuszu z dokładnością co do paru sekund (i tak przez 8 godzin wydarzenia…).
Proste realizacje wykonuje się samemu, często z domowego studio (tam, gdzie nie ma kamer, a wszyscy łączą się zdalnie). Innym razem jesteś częścią wielkiej ekipy, w której każdy realizuje jakąś część zadania. Oto uproszczony schemat, który opracowaliśmy sobie z myślą o niektórych większych konferencjach czy galach:

Uproszczony schemat zespołu realizacyjnego. Realizator wydarzeń online został tutaj opisany jako realizator vMix.
Jest to bardzo uproszczony schemat poglądowy, ale widać, że pracuje tutaj ze sobą kilka, a częściej kilkanaście osób, które trzeba zgrać, a co ważne z naszej perspektywy: trzeba się umieć wpasować w ten zespół. W tym konkretnym modelu mamy osobnego realizatora wizji, które zadaniem jest dostarczenie już zmiksowanego obrazu z kamer (stąd też pracuje on bezpośrednio z operatorami kamer, ale z i realizatorem oświetlenia). Realizator wydarzeń online otrzymuje więc już opracowany obraz. Podobnie dzieje się to z dźwiękiem czy multimediami (włączając w to nieśmiertelne prezentacje PPTX).
Nie ma sensu dogłębnie analizować tego konkretnego schematu, ponieważ każda realizacja wymaga pewnych zmian i ten nie jest uniwersalny. Trzeba jednak mieć świadomość, że wchodzi się w środek akcji i to z tego środka wypływa gotowy (lub nie) obraz oraz dźwięk wydarzenia online. Przede wszystkim ważna jest komunikacja i wzajemne zgranie. Nie można zacząć grać 10-sekundowej czołówki, jeśli nie jesteśmy pewni, że występujący i kamery będą gotowi do działania. Nie można wyświetlić belki z podpisem gościa, jeśli realizator wizji po chwili przemiksuje kamerę nie zauważając belki. Nie można „schodzić na przerwę” nie mając pewności czy mikrofony zostały zamknięte… itd. Na każdym etapie wydarzenia, szczególnie na początku i szczególnie podczas wydarzeń z dużą dynamiką (np. gale) mamy okazję do co najmniej kilku pomyłek na minutę. Zazwyczaj dotyczą one koordynacji, a nie warsztatu jako takiego. Często zawodzą też przyzwyczajenia i rutyniarstwo.
Skąd się wzięli realizatorzy online?
Są dwa sprawdzone kierunki naboru, których przedstawiciele stosunkowo szybko odnajdują się w tej pracy. Po pierwsze: ci, którzy już wcześniej działali z oprogramowaniu takim jak vMix czy OBS i pracowali na żywo. Po drugie: realizatorzy dźwięku. A to dlatego, że „dźwiękowcy” przywykli do mniej oczywistych schematów routowania sygnału, łączenia i dzielenia w odpowiednich szynach, robienia „wysyłki” na różne sposoby i o różnych parametrach. Podczas koncertu mamy przecież nie tylko operatora konsolety FOH, który ma sprawić, że zespół będzie brzmiał godnie, ale też realizatora, który musi wysłać każdemu z muzyków na głośnik, albo na „ucho” indywidualnie wymiksowany sygnał odsłuchu, specjalnie na jego potrzeby. To jest taka praca, której na pierwszy rzut oka nie widać. I właśnie takie nietuzinkowe myślenie bardzo się przydaje w tym zawodzie, szczególnie podczas skomplikowanych wydarzeń hybrydowych. Jeśli kiedyś na takiej konferencji byliście świadkami tego, że jedna osoba nie słyszy drugiej, albo sama siebie słyszy (co utrudnia jej mówienie) lub uczestnicy słyszą ją podwójnie – to jest właśnie efekt braku takich kompetencji. W tym filmie pokazuję jak uniknąć problemów tutaj opisanych – dla dźwiękowca to żadna nowość, ale pozostali często się w tym na początku gubią.
Nie oznacza to, że pytanie z nagłówka jest zamknięte. Tak naprawdę wzięli się zewsząd. Trzeba tylko pamiętać, że nie każdy miał wcześniej doświadczenia zawodowe, które mu pomagają. Można być świetnym operatorem kamery, ale nie mieć pojęcia o przebiegu sygnału i miksowaniu. I oczywiście vice versa: można mieć w jednym palcu te wszystkie szyny i połączenia, ale jednocześnie nie mieć za grosz wyczucia kompozycji obrazu i estetyki wideo.
Co musisz umieć
Oto kilka najważniejszych zagadnień, które musisz sobie ogarnąć jako realizator wydarzeń online:
- Znajomość oprogramowania do realizacji online. W zdecydowanej większości jest to vMix (stąd można pobrać bezpłatną 60-dniową wersję próbną) i w zasadzie biegłość w tym oprogramowaniu jest kluczowa. Zdarza się stosowanie innych rozwiązań, np. Wirecast, OBS czy StreamYard, ale to nisza i nie ma opcji na utrzymanie się w zawodzie bez vMix. Jeśli chcesz zobaczyć jak vMix działa zobacz ten film – pokazuję absolutnie podstawowe funkcje w nieco ponad godzinę.
- Znajomość standardów w zakresie kodowania obrazu i dźwięku. Wszystkie urządzenia muszą ze sobą współpracować, trzeba więc doskonale wiedzieć czym się różni np. 1080p od 1080i i jako to ma wpływ na całość realizacji. Podobnie dźwięk – koniec końców, to twój vMix będzie ostatnim elementem na ścieżce realizacyjnej, musisz więc współpracować z dźwiękowcem, ponieważ nie wszystko będzie on w stanie „wykręcić” z pozycji swojego „stołu”.
- Znajomość zasad kompozycji obrazu. Gdy masz do dyspozycji choćby obraz z dwóch kamer (klasycznie: daleka i bliska) oraz slajdy, to robota może się wydawać prosta. Niczym małpa posadzona na klawiaturze możesz wciskać: daleka, bliska, slajd, bliska, daleka… itd. Ale czemu akurat tak? To nie bierze się z niczego. Nauczyć tego można się w boju, ponieważ realnie trzeba by inaczej praktykować kilka lat w TV, aby osiągnąć zadowalający efekt. Nam po latach wychodzi to tak. Jednak zawsze, gdy poruszam ten temat, do głowy przychodzi mi niesamowity przykład kunsztu, który ma już ćwierć wieku. Zobaczcie, koniecznie do końca. To jest moment, w którym realizatorzy robią się mokrzy.
- Znajomość obsługi kamer, mikrofonów i mikroportów. Czym mniejsza realizacja tym większa szansa, że będzie trzeba podejść, coś poprawić, przełączyć. A to obraz nie wchodzi, a to dźwięk wchodzi jednym kanałem. W mniejszych realizacjach nie będziesz miał wsparcia operatora czy dźwiękowca.
- Znajomość platform streamingowych i konferencyjnych. Nie raz jest tak, że klient powie: nadajemy na nasze Vimeo, po czym otrzymasz dostęp do konta i musisz sobie radzić sam. Inny powie: ClickMeeting, inny: Livestorm, Zoom, LiveWebinbar. Niby skonfigurowanie platformy nie jest twoim zadaniem, ale często bez tego całość w ogóle nie ruszy.
- Znajomość narzędzi online. Przydać się mogą naprawdę różne aplikacje, dlatego trzeba trzymać rękę na pulsie. Klient może chcieć zrobić quiz na żywo w wykorzystaniem MentiMeter czy Kahoot! i co wtedy? Twoim zadaniem nie jest oczywiście obsługa tych platform, ale opracowanie jakiegoś sposobu na dostarczenie ich sygnału do twojego miksera.
- Znajomość narzędzi graficznych. Przede wszystkim Photoshop. Podczas bardzo wielu realizacji trzeba coś na szybko poprawić. Niby to nie twoje zadanie, ale uwierz mi, że nie zawsze jest czas to analizować. Podczas jednego z wydarzeń w zeszłym roku musiałem poprawić podczas audycji fragment wirtualnej scenografii. Były na niej nazwiska wszystkich ekspertów, którzy mieli wziąć udział w konferencji, a w jednym z nich była literówka… Zdarza się. W takim przypadku na kontakt z grafikiem jest już za późno.
- Znajomość angielskiego. Często w wydarzeniach udział biorą goście z zagranicy, a jeśli łączą się zdalnie przez np. vMix Call, to często ty jesteś ich najbardziej bezpośrednim kontaktem. Również podczas samej realizacji. Angielski niby każdy zna, ale nie każdy ma odwagę go używać.
Szczególnie zwracam się jednak w kierunku punktu pierwszego. Ja sam spotkałem wielu realizatorów, którzy zawstydzali mnie swoją wiedzą i możliwościami, które dzięki niej mieli. Inni przychodzili na zlecenie do tej samej pracy, wystawiali rachunek na tę samą kwotę, ale już na próbie wiedziało się, że nie do końca nadążają za akcją.
Co musisz posiadać?
Teoretycznie nic. W praktyce, jeśli chce się realizować dużo zleceń, to posiadanie własnego komputera i licencji na oprogramowanie bardzo ułatwia sprawę. Naprawdę wiele studiów nie posiada samodzielnie wyposażonego stanowiska realizacji online i liczy tylko na wsparcia realizatora. Ja sam uważam to za mocną patologię. Rozumiem, że każdy lubi pracować na swoim sprzęcie, bo go zna i jest przyzwyczajony. Ale idea bring your own device sprawdza się raczej w biznesie, niż w studio. Czy masz 100% pewności, że twój pecet będzie idealnie współpracował w cyfrowym interfesjem audio przyniesionym przez realizatora dźwięku, którego nawet nie znasz? Niby aktualne sterowniki itd., ale każdy kto prowadził studio dłużej niż tydzień wie, że każdy sprzęt ma swoje grzechy i fochy. Jeśli jest na miejscu, to jest sprawdzony i skonfigurowany. Często choćby używanie protokołu NDI na wyższym poziomie, niż przerzucanie sobie slajdów z komputera na komputer, wymaga specyficznych ustawień. I nagle jakiś typ przychodzi z pecetem pod pachą. No nie jest to przepis na sukces.
Sam komputer musi być z tych mocniejszych. Nie może się wieszać, musi być aktualizowany. Ja na ten moment korzystam z konfiguracji, która zawiera procesor z rodziny i9, 64GB RAM i kartę graficzną GeForce RTX 3080Ti. Nie jest to najmocniejsza konfiguracja oczywiście, ale i tak musiałem rok temu wydać na niego około 12 tys. zł. Nie wspominam choćby o karcie przechwytującej sygnał wideo. Sam Blackmagic Declink 8K to około 800-900 euro. Monitor, a najlepiej dwa lub trzy, interfejs audio… Dodam tylko, że mój komputer nie pracuje poza moim domem. Mógłby na siebie zarobić, ale nie w warunkach pracy w zupełnie obcym studio, gdzie ryzyko niekompatybilności jakieś jednak jest.
Za licencję do vMix w wersji Pro (pozwalającej na robienie łączeń zdalnych przy 8 prelegentach jednocześnie) zapłacisz jednorazowo około 6 tys. zł lub 50 dolarów co miesiąc. I akurat licencję prędzej czy później warto mieć, ponieważ szybko się spłaci.
Jeśli realizujesz drobne zlecenia z domu to konieczny będzie też przyzwoity UPS (ok. 2 tys. zł) i redundantny internet. Oprócz najlepszego dostępnego internetu „domowego” w twojej okolicy trzeba się też wyposażyć w LTE/5G, najlepiej od innego dostawcy. Przyda się aplikacja taka jak Speedify, która „połączy” oba sygnały w jeden i sprawi, że transmisja nie ucierpi nawet, gdy jeden dostawca zacznie się „zacinać”.
Jakie cechy są wymagane?
Odporność na stres i umiejętność szybkiego podejmowania decyzji – to absolutnie podstawa. Trzeba sobie uświadomić, że pracujemy w warunkach odbywającego się na żywo wydarzenia, jesteśmy częścią większego procesu produkcyjnego. Warto zaczynać od mniejszych prac, a najlepiej wybrać się z kimś znajomym na plan wydarzenia jako asystent. Nawet za darmo. Warto obserwować, bo to najszybsza nauka. Warto widzieć, jak doświadczony realizator radzi sobie z najtrudniejszymi momentami, jak się w nich odnajduje, jakie decyzje podejmuje i dlaczego? Jeśli będą momenty, w których nie wiesz, co się dzieje, to znak, że jeszcze nie czas na tak duże wydarzenia.
Inna ważna sprawa – asertywność. Jak już można zauważyć realizator wydarzeń online ma na głowie naprawdę wiele rzeczy. Szczególnie podczas budżetowych wydarzeń, gdzie przejmuje też rolę związane z obsługą dźwięku. W pewnym momencie ma się na głowie naprawdę dużo różnych tematów i trzeba to wszystko koordynować. Dochodzi więc do sytuacji, że trzeba umieć powiedzieć „nie”. To w tej pracy bardzo sprawdza się powiedzenie, że dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Dodasz sobie jedno dodatkowe zadanie, funkcje, której nie jesteś pewien, ale jeśli coś pójdzie nie tak, to uwierz mi, że klient nie powie: „to moja wina, niepotrzebnie dawałem ci to na ostatnią chwilę”.
Dobra komunikacja z klientami i ich klientami. Jeśli masz połączenia zdalne, to standardem jest konieczność przeprowadzenia wcześniej testów. Trzeba nie tylko być elastycznym czasowo, co do tego cierpliwym, odpowiadać na banalne zdawałoby się pytania, a na głupie uwagi nie reagować.
Dostępność czasowa i elastyczność. Wydarzenia często dzieją się wieczorami lub w weekendy. Taka specyfika tej pracy. Większe z nich są poprzedzone nieraz całodziennymi próbami. Jeśli chcesz pracować 9-17, to raczej nie w tym zawodzie. Ja sam mam córkę w wieku przedszkolnym (i przez mój charakter pracy bywa ona często w studiach), więc muszę dokładnie planować zlecenia. Nie twierdzę więc, że realizator wydarzeń online nie może mieć rodziny i życia prywatnego, ale pewne sprawy są po prostu inne. Wszyscy, którzy pracują w technice eventowej doskonale mnie rozumieją.
Realizator wydarzeń online – czy jeszcze jest potrzebny?
Uważam, że tak. Co prawda dziś, gdy publikuję ten tekst, po raz kolejny ogłoszono koniec pandemii i wydaje się, że wydarzenia online są przeszłością (lub przynajmniej staną się na powrót niszą), ale moje doświadczenia na to nie wskazują. Oczywiście, nie musimy już robić wielkich koncertów i gal jedynie w formule online i agencje eventowe nie muszą już polegać na nas, ale powstały całkiem nowe formaty treści. Sam często realizuję różnego rodzaju konferencje i debaty. Takich realizacji jak ta robimy coraz więcej, nawet jeśli nie ma tam dużych obiektów konferencyjnych, a jedynie dużo pomysłów i niewielka przestrzeń studio.
Jeśli macie pytania co do zawodu realizator wydarzeń online, zapraszam do zadawania ich w komentarzach. Chętnie odpowiem.